DNA – to specjalna dyrekcja Prokuratury Generalnej do zwalczania korupcji. Do ubiegłego poniedziałku kierowała nią Laura Codruta Kovesi. Dzięki niej korupcja, która była do niedawna prawdziwą rumuńską plagą, została mocno ograniczona.
Tydzień temu pani Kovesi otrzymała od prezydenta pismo z dymisją. Co ciekawe, nastąpiło to zaledwie kilka godzin przed posiedzeniem kierowniczego gremium partii PSD rządzącej od wyborów w grudniu 2016 roku. Miała na nim zapaść decyzja o wszczęciu procedury impeachmentu prezydenta Klausa Iohannisa, gdyby nie zdymisjonował prokurator Kovesi. Socjaldemokraci z PSD, w gruncie rzeczy postkomuniści, wspólnie z satelicką partią liberalną ALDE mają większość w parlamencie i projekt odwołania prezydenta miał spore szanse powodzenia. Prezydent zrobił więc to, czego żądała rządząca koalicja, i zwolnił Kovesi, której dyrekcja tylko w ubiegłym roku oskarżyła ponad 700 urzędników o nadużycia. Za kratki trafili nawet były premier Adrian Nastase i wielu byłych członków rządu.
Czytaj także: Rumunia grzeszy jak Polska
Cała sprawa jest klasycznym przykładem naruszania praworządności i nadużywania prawa przez dominujące ugrupowanie polityczne. W tle są Trybunał Konstytucyjny, Najwyższa Rada Sądownictwa, odpowiednik naszego KRS, oraz parlament.
Wygrana prezesa
Dymisja prokurator Kovesi jest zwycięstwem 56-letniego przywódcy PSD Liviu Dragnea. Głosił on od dawna, że działalność szefowej DNA dewastuje wizerunek Rumunii jako kraju sukcesu, który w ubiegłym roku zanotował największy w UE wzrost gospodarczy.