Na kongresie Zjednoczonej Prawicy padło w sobotę wiele deklaracji dotyczących planów obozu władzy, ale ta o być może największym znaczeniu dla najbliższych wyborów samorządowych dotyczy zmian w ordynacji wyborczej. Wraca w ten sposób temat, który elektryzował opozycję przez ostatnie miesiące, a który na pewien czas zniknął z przekazu rządzących polityków.
– Sprawa jednomandatowych okręgów wyborczych w mniejszych gminach to sprawa bardzo wątpliwa z punktu widzenia demokracji – powiedział w Przysusze prezes PiS Jarosław Kaczyński. – Można mieć 40 proc. głosów w mieście i jednego albo żadnego radnego – dodał lider PiS. Poza deklaracjami dotyczącymi JOW padły też inne zapowiedzi. – Nie powinno być tak, że ci, którzy są wynikiem wyborów zainteresowani, organizują je – mówił prezes.
Jednak to sprawa JOW budzi największe polityczne kontrowersje. Teraz ordynacja zakłada, że gminy są podzielone na okręgi, w których kandydaci na radnych wygrywają na zasadzie "zwycięzca bierze wszystko". Taka ordynacja obowiązuje poza 66 największymi miastami (na prawach powiatu), w których podział mandatów odbywa się na zasadach proporcjonalnych.
W samym PiS propozycja została odebrana przychylnie. Jak podkreśla jeden z naszych rozmówców, wracając do JOW w gminach, prezes PiS wysłuchał po prostu głosu samorządowców i polityków PiS, którzy zwracali na to uwagę w wewnątrzpartyjnych dyskusjach. Postulat likwidacji JOW pojawił się też w mediach przy okazji dyskusji o innych zmianach w ordynacji.
Rozmówcy „Rzeczpospolitej" zwracają też uwagę, że kwestia zmiany sposobu organizacji wyborów padła już w wystąpieniu prezesa Kaczyńskiego w Sejmie, po expose premier Szydło, w listopadzie 2015 roku. Jak jednak mówi nam ważny polityk PiS znający sprawę, nie ma wcale gwarancji, że projekt – nad którym zgodnie z zapowiedzią Kaczyńskiego pracuje Grzegorz Schreiber, sekretarz stanu w KPRM – wejdzie w życie przed tymi wyborami samorządowymi, chociaż jest to najbardziej prawdopodobne.