Natomiast proszę pamiętać, że zazwyczaj jednak w partiach w tych sprawach, które zawsze uchodziły za wrażliwe sprawy wyboru indywidualnego, istniało coś takiego jak prawo ludzi do decydowania indywidualnie. Tu nigdy nie wprowadzano dyscypliny. Jak przypomnę sobie czasy Unii Pracy, w której posłanką była moja matka, przecież zwolenniczka praw kobiet, i Unia Pracy, która wyrosła na sprzeciwie wobec bardzo restrykcyjnej ustawy aborcyjnej - to tam np. Aleksander Małachowski albo się wstrzymywał, albo głosował przeciw. I miał do tego prawo.
Ale nie stawiał tego jako warunek programowy.
Chociaż wiadomo było, że partia ma taki program. Stąd u nas wiadomo, że Inicjatywa Polska będzie w przyszłym Sejmie składała projekty dotyczące liberalizacji prawa aborcyjnego i będziemy przekonywać posłów i posłanki Platformy. Natomiast to, o czym będziemy mówić w kampanii w kwestii praw kobiet to są rzeczy związane z rynkiem pracy, ze zdrowiem, z bezpieczeństwem; walka z przemocą wobec kobiet.
Zdrowie to bardzo szeroka kategoria, tam się mieści m.in. zdrowie reprodukcyjne, nie tylko kobiet, ale także młodzieży, także mężczyzn.
Ale też dziewczynek, szczepienia, no ale to wszystko mamy przygotowane. To jest dostęp do in vitro, który też uchodzi za taką według PiS-u sprawę kontrowersyjną. Nie wiem, jak dla kogoś może być kontrowersyjne to, że para chce mieć dziecko, a dla nich cudze szczęście stanowi problem ideologiczny. Tym bardziej, że przecież nie zmuszają nikogo do niczego. Będziemy mówić o dostępie do edukacji. Bo oczywiście dostęp do edukacji z perspektywy kobiet wydaje się, że jest równy, ale doskonale wiemy, gdzie są blokady, gdzie można zmienić ścieżkę awansu dziewczyn, rozwoju, edukacji. I o tym będziemy mówić.
Wiemy to od lat, gdzie są te bariery. One są zidentyfikowane. Wspomniała pani o swojej mamie Izabeli Jarudze-Nowackiej. Ona też to robiła i też wiedziała naprawdę ładnych parę lat temu, a w międzyczasie rządziła Platforma Obywatelska. Czy rzeczywiście widzi Pani postęp i wierzy Pani w to, że jako polityk będzie pani miała instrumenty do tego, żeby do pewnych rzeczy przymuszać, kiedy się o nich zapomni, kiedy się okaże, że nie jest właściwy moment?
Jeśli wygramy wybory, a głęboko wierzę, że wygramy wybory, bo to ciężką pracą, dobrym programem jest absolutnie możliwe. Poza tym dostajemy tyle wsparcia teraz od ludzi, że wiem, że będą z nami współpracować. Tak, będziemy mieli ten wpływ na kształtowanie tej polityki. Bo też świat się zmienia. Ja wrócę znowu historycznie do przykładu kampanii "Niech nas zobaczą", gdzie wywołało wielkie kontrowersje zdjęcie par jednopłciowych trzymających się za ręce. Awantura na całą Polskę. Dzisiaj, tak na dobrą sprawę, to wyłącznie problem dla konserwatywnych polityków PiS, i to nie wszystkich moim zdaniem. Dla społeczeństwa w porażającej większości nie ma nic złego w tym, że dwie osoby będą się wspólnie rozliczać bez względu, czy to kobieta i mężczyzna, czy kobieta i kobieta. Nie budzi to zdumienia i zdziwienia. Świat się zmienia i Platforma Obywatelska też widzi tę zmianę świata. O związkach partnerskich parę miesięcy temu mówił Grzegorz Schetyna, że właściwie nie widzi przeciwwskazań. Jest to dzisiaj cywilizacyjna norma.
Jestem przekonana, że jeżeli wejdzie do parlamentu silna grupa osób, które mają swoje przekonania, nie boją się o nie zawalczyć, to bardzo wiele będzie można zmienić. I to nie tylko z poziomu składania projektu i zobaczenia, co się wydarzy, ale realnego wpływu na kształt polityki.
Jak silna może być ta grupa? Mówi pani: Inicjatywa Polska złoży projekt. Ile będzie tej Inicjatywy Polskiej?
Zobaczymy. Będziemy na wszystkich listach walczyć o sukcesy wyborcze. Proszę pamiętać, że Nowoczesna, która też będzie startowała w koalicji, akurat w sprawach dotyczących praw kobiet ma bardzo konkretne postulaty. W Platformie Obywatelskiej są przecież różne głosy. Jest Monika Wielichowska i Joanna Mucha, i są bardziej konserwatywni posłowie.
A przydałby się Robert Biedroń, żeby dołączyć do takiej grupy?
Mam wrażenie, że Robert Biedroń wybrał jakiś czas temu Brukselę i nie będzie startował do polskiego parlamentu. Przecież w ogóle już o tym nie mówi.
To Krzysztof Śmiszek.
Bardzo cenię jego dokonania prawnicze, mam nadzieję, że będzie też chciał współpracować i że gdzieś zobaczył, że może to jest większa wartość niż nawalanie tak na dobrą sprawę w ludzi o podobnych poglądach.
To jeszcze jedno nazwisko. Paulina Piechna-Więckiewicz przydałaby się?
Oczywiście.
Które partie?
PSL, który być może dostrzegł, że rozjechał się z elektoratem, więc robi krok w tył i analizuje, co się stało w wyborach europejskich. SLD, które chyba od dawna wiedziało, że de facto będzie szło w koalicji. Nagle Wiosna tez zadeklarowała, że chciałaby dołączyć. To wszystko jest bardzo ciekawe, ale my kompletnie nie mamy czasu. Wybory są w połowie października. Trzeba przygotować kampanię, mieć wypracowaną siatkę kontaktów, zaplanować wyjazdy, spotkania, program, a inni zastanawiają się, co robić. Musimy iść do przodu.
Nie za dużo tego lewicowo-centrowego szczęścia z SLD i Wiosną?
Ja mam poglądy lewicowe, dla mnie lewicowości nigdy nie jest za dużo.
Ale są jeszcze działacze Platformy, szczególnie w terenie. Liczba list i miejsc na nich jest ograniczona.
To pytanie raczej o program i o strategię niż o miejsca. Bo jeżeli okazałoby się, że mają zainteresowanych, kompetentnych ludzi, dla których najważniejsze jest budowanie wspólnego programu...
Każda partia ma takich ludzi przed wyborami.
Konstruując listy, potrzebujemy osób, które powalczą, które wierzą i chcą współpracować. I to nie jest łatwe. Z Platformą i Nowoczesną w niektórych sprawach się różnimy, ale nauczyliśmy się ze sobą rozmawiać. W miastach w wyborach samorządowych nasi kandydaci zmietli przeciwników z PiS. Bo bardzo dobrze pracowali, bo mieliśmy spójny program, zawierający elementy centrowe i dużą część programu socjalnego, który był wkładem Inicjatywy Polska.
Macie też doświadczenia z SLD. Możecie ocenić, czy to dobry partner czy nie.
Tylko że SLD dopiero wczoraj oceniło, że jest zainteresowane koalicją. A my przygotowujemy działania już od dawna.
Kiedy deadline rozmów o koalicji?
Namawialiśmy SLD do wcześniejszych decyzji. Mówią, że opracowują 30 postulatów programowych. Rozumiem, że dają sobie jeszcze czas. Zobaczymy, co mają do zaproponowania, jakie postulaty, jakich ludzi. Istotne, żeby to nie byli ludzie do dekoracji, którzy wezmą dobre miejsca i nie zrobią kampanii, tylko ludzie do realnej pracy, którym będzie się chciało współpracować. Tacy, którzy będą rozumieli, że budujemy projekt polityczny, który ma nie tylko wygrać z PiS, ale też przynieść zmianę priorytetów w polskiej polityce, zmianę myślenia o relacjach państwo–obywatel.
Lepiej, by do KO dołączyły Wiosna i SLD? A może powinna powstać lewicowa lista?
Od dawna nie wierzę w zdolność do porozumienia się lewicy, pomimo że teoretycznie programowo jest bardzo spójna To są różnice kulturowe, historyczne. Jak już jedna formacja z drugą się dogada, to wychodzi trzecia. Tu się pojawią czyjeś ambicje, tam się pokłócą. To jest trochę tak, jak mieszanie cukru w herbacie. Pojawiają się cały czas te same osoby. Np. Krzysztof Gawkowski z Wiosny jeszcze rok temu był Krzysztofem Gawkowskim z SLD. Dzisiaj mają się dogadywać, pomimo wielu ostrych słów, które padły? Robert Biedroń z Wiosny również był kiedyś Robertem Biedroniem z SLD. Jeżeli popatrzymy na Razem, to też mają za sobą historię przygód politycznych Choć akurat Razem jest absolutnie konsekwentne. Mówią, że budują sobie listę lewicową, zapraszają inne podmioty, tylko te inne podmioty nie są gotowe budować takiej lewicy, jaką oferuje Razem. Adrian Zandberg w 2015 r. nie miał zarzutów do Zjednoczonej Lewicy, ale do Leszka Millera, członka SLD. I dzisiaj się nagle porozumieją?
W systemie d'Hondta im większa różnica między pierwszym a drugim w wyborach, tym większa premia dla zwycięzcy. PiS może uzyskać większość konstytucyjną?
Jestem zwolenniczką bardzo szerokiej listy opozycji. PSL nie podjął jeszcze decyzji, czy dołączy do koalicji.
Może dlatego, że ludowcy nie wiedzą, czy SLD i Wiosna będą razem z Platformą. To takie szachy?
Tylko że te szachy są interesujące dla 5–10 proc. społeczeństwa. Wyborcy PiS patrzą na to z radością, a reszta – jeśli w ogóle się tym interesuje – ze zdziwieniem. Dlatego w sztabie staramy się tym nie zajmować.
Mam bardzo złe doświadczenia z 2015 r., kiedy Zjednoczona Lewica powstawała w bólach. Część impetu, który mogliśmy mieć, przekonując do swojego programu, straciliśmy na te układanki. Chcemy przestać się tym zajmować. Dołączą – fajnie, nie dołączą – trudno, ich problem. Jeżeli weszli do polityki po to, żeby przegrać z hukiem albo podbudować sobie ego, posypać konfetti, opowiedzieć kilka anegdot w mediach, to ich wybór.
Wiosna za bardzo w siebie uwierzyła?
To nie kwestia wiary, ale strategii. Oni wybrali głównie krytykowanie koalicji, czasem bardzo ostro i niepotrzebnie.
Miało być rozbijanie partyjnego betonu.
Każdy, kto zaczyna od kruszenia betonu, kończy tak jak Wiosna dzisiaj albo Ryszard Petru wczoraj. Nie chodzi o skruszenie betonu, o puste symbole, lecz o budowanie innej polityki, o próbę uzyskania realnego wpływu. Inicjatywa Polska, wchodząc do KO, zaproponowała programy dotyczące bezpłatnej komunikacji dla dzieci w wieku szkolnym i to jest wprowadzane. Coraz więcej miast wdraża zaproponowaną przez nas politykę. W Łodzi za chwilę ruszy pilotażowy program żywienia w szkołach.
Nie znam nikogo, od prawa do lewa, kto protestowałby przeciwko dożywianiu dzieci.
W Łodzi bezpłatną komunikację dla dzieci blokowało SLD.
A prawa kobiet? Czy w koalicji musi pani zrezygnować z części postulatów?
Nie. Odpowiadam za całą część dotyczącą praw kobiet. W styczniu wypracowaliśmy razem z PO i KOD program dla kobiet – deklarację warszawską. Zgodziliśmy się na wiele rzeczy. Są tematy, które nas dzielą – np. stosunek do ustawy aborcyjnej, która moim zdaniem powinna zostać zliberalizowana. Część Platformy też widzi potrzebę edukacji seksualnej, wprowadzenia antykoncepcji, uregulowania klauzuli sumienia. Postęp – z mojej perspektywy – jest.
—współpraca Jakub Czermiński