Scenariusz polexitu nie istnieje

Co sprawiło, że tak wielu obywateli poszło na wybory europejskie, i co to oznacza dla przyszłości Wspólnoty?

Aktualizacja: 10.06.2019 22:59 Publikacja: 10.06.2019 19:11

Uczestnicy dyskusji (od lewej): Cezary Szymanek i Michał Szułdrzyński oraz Marek Cichocki, Agata Szc

Uczestnicy dyskusji (od lewej): Cezary Szymanek i Michał Szułdrzyński oraz Marek Cichocki, Agata Szczęśniak, Marek Migalski i Bogusław Chrabota

Foto: materiały prasowe

Na pytania o wnioski wynikające z majowych wyborów dla Europejczyków i Unii Europejskiej odpowiadali uczestnicy debaty zorganizowanej przez redakcję „Rzeczpospolitej" i zespół Facebooka: „Wspólnota, ale jak, gdzie, z kim, kiedy i dlaczego?".

Iść czy nie iść

Debatę rozpoczęła dyskusja dotycząca wysokiej frekwencji, jaką odnotowano podczas wyborów do europarlamentu. Goście wyjaśniali, co ich zdaniem zadecydowało o tym, że do urn poszło tak wielu wyborców, oraz jakie znaczenie dla UE będzie miało pogłębiające się wśród Europejczyków zainteresowanie polityką.

Agata Szczęśniak, socjolożka i publicystka, dopatrywała się przyczyn wysokiej frekwencji w polityce wewnątrzkrajowej. – W Polsce mieliśmy typowo polską kampanię wyborczą. Prawo i Sprawiedliwość tak sformułowało przekaz tych wyborów, że one stały się de facto wyborami krajowymi – mówiła. Jednak według Szczęśniak przyczyny frekwencji w pozostałych krajach członkowskich były inne. – Obywatele i obywatelki Europy zmobilizowali się, głosując za różnymi kwestiami europejskimi. Odbyło się wiele inicjatyw, manifestów, pojawiły się partie transnarodowe, które same nie odniosły sukcesu, ale pomogły w mobilizacji Europejczyków – wyjaśniała. – Siły, które zdobyły więcej głosów niż w poprzednich wyborach, czyli liberałowie i Zieloni, to są właśnie te siły, które mówią o Europie jako ponadnarodowym mechanizmie – dodała. W kontrze był Marek Migalski z Uniwersytetu Śląskiego, były europoseł. – Ta zaskakująco wysoka frekwencja prawie we wszystkich krajach UE nie ma nic wspólnego z tematyką europejską. W większości państw to tematyka krajowa wpłynęła na to, że frekwencja była wyższa. Jestem przekonany, że dla Polaków 500+ jest ważniejsze niż to, jaki będzie układ sił w PE – zaznaczył.

Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej" Bogusław Chrabota zwrócił uwagę na głębszy sens frekwencji i podkreślił, że mobilizacja wyborców wykracza poza UE. – Ta mobilizacja jest początkiem reintegracji. W powietrzu wisi coś, co mobilizuje ludzi do aktywności politycznej. Myślę, że ludzie od Stanów Zjednoczonych, przez UE – gdzie pojawiły się groźby i zapowiedzi uaktywnienia się populistów oraz inicjatyw, które działają na rozpad Wspólnoty – mają świadomość, że jesteśmy w przededniu jakiejś wielkiej zmiany. Żyjemy w momencie wielkich demokracji, po obydwu stronach Atlantyku spodziewamy się czegoś nowego, jest oczekiwanie zmian – tłumaczył.

Europejczycy sceptyczni względem eurosceptyków

Podczas kampanii przed wyborami do europarlamentu na znaczeniu zyskiwały ugrupowania antyunijne. – Spodziewaliśmy się, że siły eurosceptyczne będą dużo silniejsze, a ku zaskoczeniu wielu silniejsze są siły proeuropejskie – zaznaczyła Szczęśniak, z którą zgodził się Migalski. – Rzeczywiście, brak oczekiwanego sukcesu sił eurosceptycznych jest zaskakujący. Hiobowe wieści, które dochodziły do nas przez kilka miesięcy przed wyborami, że być może to będzie parlament, w którym do rządzenia trzeba będzie włączyć eurosceptyków, się nie sprawdziły – skomentował. Podczas debaty prowadzący wraz z gośćmi zastanawiali się także nad tym, jak dalece realne są scenariusze kolejnych exitów z UE. – Scenariusz polexitu jest wymyślony z powodów politycznych, on nie istnieje. W sensie mobilizacji i emocji odegrał wcześniej pewną rolę, tym razem to już nie zaskoczyło. Poza tym po brexicie apetyt na to, by głosić skrajne poglądy o chęci niszczenia UE, się zmniejszył. Brexit przyniósł ogólną naukę, że to, co zrobili Brytyjczycy, nie jest jednak dobrym pomysłem – zauważył prof. Marek Cichocki z Collegium Civitas.

Marek Migalski zwrócił natomiast uwagę, że to proces brexitu zniechęcił inne kraje do opuszczania Wspólnoty. – To przedstawienie, które Brytyjczycy sami sobie zafundowali, jest trochę zniechęcające dla wszystkich, którzy chcieliby powtórzyć ten scenariusz. Nagle okazało się, że kształt umowy brexitowej może zablokować 500-tysięczna Malta. Tak oto skończyły się sny o potędze – skomentował.

Nihil novi in Europa

Debatę zakończyły rozważania na temat przyszłości UE. Czy pojawi się inny model współpracy międzynarodowej? A może zaistnieje scenariusz, w którym Wspólnota przestanie istnieć? – Nie jesteśmy prorokami, ale nie widzę żadnego czynnika, który mógłby tę Unię w perspektywie siedmiu–dziesięciu lat zdezintegrować – stwierdził Bogusław Chrabota. Marek Migalski pytany o to, czy Wspólnota się powiększy, odpowiedział: – Wątpię. Może będzie głębsza, inna, bardziej elastyczna, natomiast myślę, że rozszerzenie w 2004 roku sprawiło, iż większość Europejczyków nie myśli o kolejnych – zaznaczył były europoseł.

Podobnego zdania był Cichocki. – Jeżeli nie będzie jakiejś geostrategicznej katastrofy, to UE będzie nadal funkcjonowała, gdyż taki system współzależności między państwami jest we współczesnym świecie najzwyczajniejszą koniecznością – podsumował profesor.

Na pytania o wnioski wynikające z majowych wyborów dla Europejczyków i Unii Europejskiej odpowiadali uczestnicy debaty zorganizowanej przez redakcję „Rzeczpospolitej" i zespół Facebooka: „Wspólnota, ale jak, gdzie, z kim, kiedy i dlaczego?".

Iść czy nie iść

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Broń atomowa w Polsce? Wiceminister obrony o słowach Dudy: Nie zaskakiwać sojuszników
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Żona Borysa Budki została prezydentem. "W domu jesteśmy równi"
Polityka
Aborcja dopiero po wyborach. Rozpatrzenie projektów ustaw nie nastąpi szybko
Polityka
Macron odnawia Unię. Czy Francja może pociągnąć za sobą Europę?
Polityka
Polska gotowa na przyjęcie broni atomowej. Jest deklaracja Andrzeja Dudy, ale i wątpliwości Donalda Tuska