Po porwaniu 23 maja samolotu Ryanair z Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie, nadeszła godzina prawdy dla naszego wschodniego sąsiada. Moment jest tak ważny, że przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel chciał, aby na zaplanowanym przez przypadek na następny dzień (24 maja) szczycie UE szefowie rządów krajów „27" otwarcie ocenili sytuację. Rozmowy zostały utajnione do tego stopnia, że przywódcy nie tylko nie mogli wprowadzić na salę obrad swoich współpracowników, ale zakazano im nawet wniesienia telefonów komórkowych.
Błąd Zełenskiego
Hiszpański dziennik „El País" odtworzył jednak przebieg spotkania. Zaczęło się od przedstawienia analizy sytuacji przez przedstawiciela ds. zagranicznych UE Josepa Borrella. Hiszpan uznał, że Putin, jeśli nie sprowokował celowo przejęcia maszyny Ryanaira, to przynajmniej będzie chciał to wykorzystać, aby przyspieszyć plan wchłonięcia Białorusi, poddania kraju całkowitej kontroli Moskwy. Ta deklaracja spotkała się z aprobatą zgromadzonych. Jeden z przywódców uznał, iż wystarczy teraz, aby Putin ruszył palcem, a reżim Łukaszenki zostanie dobity.
– Nie możemy wykluczyć, że akt piractwa lotniczego jest środkiem, jaki użyła Rosja, aby przejąć kontrolę nad Białorusią – oświadczył szef innego kraju UE.
Według „El País" w przeciwieństwie do innych debat tym razem najbardziej alarmistyczne oceny Rosji nie wychodziły tylko od przywódców krajów najbardziej przez nią zagrożonych. Zdaniem uczestników szczytu plan aneksji, który formalnie przyjąłby formę federacji, nie zakończyłby się zresztą na Białorusi, ale najpewniej objął także pozostającą dziś pod kontrolą Moskwy część wschodniej Ukrainy – Donbas.
Ale i na tym nie koniec. Źródła „Rzeczpospolitej" w NATO przyznają: „Putin czeka tylko na błąd Zełenskiego. Jeśli go popełni, Kreml przystąpi do kontrofensywy. Tak jak to zrobił w Gruzji, gdy [w 2008 r. – red.] dał się sprowokować Saakaszkwili".