Grenlandia to nie Katalonia

To jedynie kwestia czasu, ale największa wyspa świata uzyska niepodległość od Danii.

Aktualizacja: 26.04.2018 20:27 Publikacja: 25.04.2018 19:50

Nuuk (po duńsku Godthab), stolica Grenlandii, ma 17 tysięcy mieszkańców. To przede wszystkim jednopi

Nuuk (po duńsku Godthab), stolica Grenlandii, ma 17 tysięcy mieszkańców. To przede wszystkim jednopiętrowe domki

Foto: AFP

Wtorkowe wybory do władz autonomii Grenlandii obserwowano nie tylko w Kopenhadze z największą uwagą. Także w Pekinie i Waszyngtonie, gdyż należąca do Danii wyspa staje się przedmiotem rywalizacji mocarstw.

Dla wszystkich jest jasne, że wyspa zmierza do niepodległości, o której marzy zdecydowana większość mieszkańców. Prawie 90 proc. z nich to Inuici, czyli rdzenni mieszkańcy arktycznych obszarów świata.

Zwolennikami niepodległości są oba największe ugrupowania: partia socjaldemokratyczna Siumut dotychczasowego premiera Kima Kielsena, która wygrała wybory, oraz ugrupowanie Inuit Ataqatigiit, prawdopodobny partner koalicyjny socjaldemokratów. Dążenie do niepodległości jest na wyspie rzeczą tak oczywistą, że sprawa ta nie była nawet przedmiotem kampanii wyborczej.

Kopenhaga wie o tym doskonale od dawna i nic nie wskazuje na to, aby miała przygotowywać się do siłowej konfrontacji z separatystami wzorując się na przykładzie Madrytu.

Setki milionów z Kopenhagi

– Nikt nie rozpatruje takiego scenariusza, gdyż na mocy porozumienia z 2009 roku mieszkańcy Grenlandii mają zagwarantowane prawo do niepodległości w chwili, gdy uznają, że są na nią gotowi – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Kristian Soby Kristensen, politolog z Uniwersytetu z Kopenhadze.

Innymi słowy, Dania nie może powiedzieć „nie" w chwili, gdy władze Grenlandii uznają, że nadszedł czas na rozstanie z byłą kolonialną metropolią.

Ale Dania ma jak na razie skuteczne narzędzia, aby utrzymać status quo w postaci szerokiej autonomii Grenlandii ograniczanej jedynie kompetencjami Kopenhagi w spawach zagranicznych oraz obronnych. Sprawy wewnętrzne znajdują się natomiast w kompetencji lokalnych władz i 31-osobowego parlamentu. Co ciekawe, mimo że Dania jest członkiem UE, Grenlandia zdecydowała już na początku lat 80. ubiegłego wieku, że nie jest zainteresowana integracją europejską.

Władze Grenlandii nie domagają się natychmiastowej niepodległości z prostego i jedynego powodu.

Rzecz w tym, że  połowa wydatków budżetowych rządu w Nuuk, stolicy Grenlandii, to dotacje z Kopenhagi. W sumie 500 mln euro rocznie. Reszta budżetu to dochody z eksportu skór fok, rybołówstwa i coraz większe z turystyki. Premier Danii Lars Lokke Rasmussen nie pozostawia najmniejszej wątpliwości, że deklaracja niepodległości pociągnie za sobą natychmiastowe wstrzymanie płatności.

– Nie można wykluczyć, że niepodległa w przyszłości Grenlandia nie zerwie całkowicie więzi z Danią i wypracowana zostanie nowa formuła współpracy – mówi Kristian Kristensen.

Wiele wskazuje na to, że zależność finansowa Grenlandii od Danii ulegnie w niedalekiej już przyszłości znacznemu zmniejszeniu.

Chiny czekają

Głównie za sprawą ocieplenia klimatu, co sprawia, że topnieją lody, którymi skute jest 82 proc. powierzchni wyspy, i przestają być niedostępne obszary bogate w kopalne surowce.

Kosztem 2,5 mld dol. powstać ma potężna kopalnia rud – 150 km od Nuuk. Są plany wydobycia cynku oraz uranu. Oblicza się, że złoża rzadkich metali, jak cer, lantan, neodym czy terb, są w stanie pokryć zapotrzebowanie światowe przez 150 lat. Co więcej, zdaniem amerykańskich geologów na Grenlandii znajduje się ok. 400 pól naftowych o zasobach 240 miliardów baryłek.

Wiedzą o tym dobrze Chińczycy i wykazują ogromne zainteresowanie inwestycjami na wyspie. Otrzymali właśnie kontrakt na budowę trzech lotnisk.

Przy tym ze stolicy wyspy bliżej do Nowego Jorku niż do Kopenhagi. USA nie kryją obaw związanych z napływem chińskich inwestycji. Amerykańska armia korzysta z bazy na wyspie i posiada szereg wojskowych instalacji. Ulokowana tam została część systemu antyrakietowego. Grenlandia ma więc wielkie znaczenie strategiczne, skąd możliwa jest kontrola całego obszaru Arktyki, nie wyłączając obszaru Rosji.

Dania jest członkiem NATO i jej geostrategiczny wkład do sojuszu nie wzbudzał dotąd żadnych obaw. Niepodległa Grenlandia nie musi być członkiem NATO. Sprawę badał dwa lata temu na wyspie amerykański sekretarz stanu. Wtedy też Chińczycy zabiegali o kupno opuszczonej amerykańskiej bazy morskiej. Dania nie wyraziła zgody. Chińskie inwestycje budzą niepokój w Kopenhadze, lecz rząd Danii ma ograniczone możliwości, aby temu zapobiec. Tak było w wypadku lotnisk.

– Chiny nie mają nic do szukania na Grenlandii – skarżył się anonimowo agencji Reutersa  przedstawiciel rządu w Kopenhadze. Na tym tle rośnie napięcie pomiędzy Kopenhagą a Nuuk. Nie przeszkadza to premierowi Kimowi Kielsenowi w utrzymywaniu osobistych kontaktów w Pekinie i zawieraniu umów gospodarczych. Im związki te będą silniejsze, tym bliższy będzie termin niepodległości wyspy o powierzchni siedem razy większej od terytorium Polski.

Wtorkowe wybory do władz autonomii Grenlandii obserwowano nie tylko w Kopenhadze z największą uwagą. Także w Pekinie i Waszyngtonie, gdyż należąca do Danii wyspa staje się przedmiotem rywalizacji mocarstw.

Dla wszystkich jest jasne, że wyspa zmierza do niepodległości, o której marzy zdecydowana większość mieszkańców. Prawie 90 proc. z nich to Inuici, czyli rdzenni mieszkańcy arktycznych obszarów świata.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach