Słynny okrzyk starorzymskiego poety Juwenalisa „panem et circenses" jest dzisiaj aktualny nad Dnieprem i chyba najlepiej obrazuje tegoroczną kampanię wyborczą na Ukrainie. „Chleb" rozdaje starający się o reelekcję prezydent Petro Poroszenko, obniżając koszty gazu i odpalając przed wyborami programy socjalnego wsparcia najbiedniejszych. Natomiast największe w historii kraju „igrzyska" zapowiada zwycięzca pierwszej tury wyborczej Wołodymyr Zełenski, który zdobył 30,24 proc. głosów.
W czwartek Centralna Komisja Wyborcza podała ostateczne wyniki, w których Poroszenko znalazł się na drugim miejscu, zdobywając 15,95 proc. poparcia. Wiele wskazuje na to, że urzędujący prezydent nie czuje się pewnie i dlatego daje się wciągnąć nawet w najbardziej kuriozalne pomysły swojego konkurenta.
W obecności „ludu"
Stadion Olimpijski w centrum Kijowa i 70 tysięcy widzów. Do stolicy zjeżdżają tłumy, gromadzą się w restauracjach i barach. Transmisję na żywo prowadzą wszystkie stacje telewizyjne. To nie finał mundialu. Na murawie pojawiają się najważniejsi gracze wyścigu wyborczego, niebawem druga tura i jeden z nich zostanie prezydentem Ukrainy. Taki format debaty zaproponował w środę wieczorem Zełenski.
– Myślał pan, że ja ucieknę i się schowam. Ja to nie pan w 2014 roku – mówił kabareciarz w jednominutowym nagraniu, stojąc na murawie Stadionu Olimpijskiego i wzywając tam Poroszenkę na debaty. Postawił też kilka warunków. Chodzi o „obecność narodu" na trybunach, swobodny dostęp wszystkich mediów i transmisję na żywo, ale nie tylko. Zełenski stwierdził, że przed debatą „wszyscy kandydaci" muszą przejść badania medyczne, gdyż kraj „nie potrzebuje alkoholików i narkomanów". Domaga się też przeprosin od Poroszenki, który wcześniej nazwał go „marionetką Kołomojskiego". Miał na myśli zbiegłego ukraińskiego oligarchę Ihora Kołomojskiego, którego stacja 1+1 transmituje kabarety Zełenskiego. Do tego postawił ultimatum: Poroszenko musi podjąć decyzję w ciągu 24 godzin.
Debata czy kabaret
– Zełenski zapewne postanowił podpuścić prezydenta i proponując debaty na stadionie, liczył na to, że Poroszenko na to się nie zgodzi. Wtedy Zełenski powiedziałby, że jego konkurent boi się ludzi. Poroszenko się zgodził, a nawet udał się na stadion, by obejrzeć miejsce, gdzie takie debaty mogłyby się odbyć – mówi „Rzeczpospolitej" Witalij Portnikow, znany kijowski politolog.