Beatę Szydło negatywnie ocenia 62 proc. badanych. To nie tylko najgorszy wynik szefowej rządu w pomiarach tej pracowni, ale też jedno z trzech najgorszych notowań w ciągu ostatnich lat. Dość powiedzieć, że powyżej 60 proc. negatywnych wskazań miał Donald Tusk po wybuchu afery taśmowej (dokładnie 67 proc. w czerwcu 2014 roku), a także Ewa Kopacz tuż po porażce Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich (61 proc. w czerwcu 2015 roku). Beata Szydło ma dziś dwukrotnie więcej ocen negatywnych niż pozytywnych – dobrą opinię o niej ma jedna trzecia badanych.

Powodów do radości nie ma też prezydent Andrzej Duda – obecny pomiar jest dla niego drugim najgorszym w historii badań popularności głowy państwa. W październiku ubiegłego roku źle oceniało go również nieco ponad 65 proc. ankietowanych.

Ale złe notowania to problem nie tylko pani premier i prezydenta. To również bardzo poważny kłopot dla partii rządzącej. Jeśli wynik tego badania nie będzie jednorazowym wahnięciem, ale stanie się trendem, PiS znajdzie się w poważnym kłopocie. Zarówno Szydło, jak i Duda byli największymi atutami obozu rządzącego. Prezydent zbudował potężny kapitał społecznego poparcia podczas kampanii wyborczej, kiedy to udało mu się pokonać pewnego swej reelekcji Bronisława Komorowskiego. Ten kapitał pozwolił później wygrać wybory Prawu i Sprawiedliwości. Głównie dlatego, że na czele obozu „dobrej zmiany" stanął nie Jarosław Kaczyński – który ma, owszem, wiernych wyborców, ale też spory elektorat negatywny – ale sympatyczna Beata Szydło. Obóz rządowy też od samego początku bardzo świadomie budował dobry wizerunek pani premier jako postaci, która wchodziła do gry, ilekroć PiS miało kłopoty. Premier dyskontowała wszystkie sukcesy rządu – stała się twarzą programu socjalnego 500+. Komunikowała głównie dobre wiadomości albo obsztorcowywała ministrów, gdy ich zachowanie przysparzało rządowi kłopotów. Choć w rządzie różnie mówiono o zdolnościach Szydło do podejmowania decyzji, bez wątpienia od strony wizerunkowej była ona jednym z najcenniejszych atutów PiS.

Wydaje się, że dziś z kapitału zaufania do Szydło i Dudy nie zostało już wiele. Pytanie tylko, czy PiS ma jakiś plan B na wypadek, gdyby urok premier Beaty Szydło przestał działać na prawicowych wyborców. Więcej atutów w rękach Jarosława Kaczyńskiego na razie nie widać.