W sobotę w różnych regionach Białorusi milicja zatrzymała cztery ekipy nadającej z Polski niezależnej telewizji Biełsat. W Kobryniu milicja brutalnie aresztowała dziennikarza Alesia Liauczuka, operatora i kierowcę. Belsat.eu podaje, że milicjanci skonfiskowali sprzęt, rozbili telefon komórkowy jednego z członków ekipy, a nawet grozili im śmiercią.

„Finansuje was Zachód i pokazujecie bzdury. Gdy coś się zacznie, weźmiemy pistolety i was zastrzelimy" – cytował jednego z funkcjonariuszy Lianczuk.

W tym samym czasie w Homlu zatrzymywano współpracującą z Biełsatem dziennikarkę Łarysę Szczerakową, która kilka dni temu została skazana na karę grzywny za „udział w demonstracji". Została uwolniona, ale już w niedzielę odwiedzili ją funkcjonariusze milicji. Z relacji Szczerakowej wynika, że milicjanci zapowiedzieli, że nadadzą jej rodzinie status niebezpiecznej „ze względów społecznych". Powodem miałoby być to, że Szczerakowa często jest skazywana za działalność dziennikarską. Nadanie takiego statusu skutkowałoby odebraniem jej niepełnoletniego syna. W sobotę białoruska milicja zatrzymywała również dziennikarzy w Połocku i Borysowie.

Wszystkie ekipy relacjonują narastające od kilku tygodni protesty wywołane kontrowersyjną ustawą o „darmozjadach". Mimo, że prezydent kraju Aleksander Łukaszenko zamroził realizację tej ustawy na rok, protesty w różnych regionach Białorusi nie ustają. Największy ma się odbyć 25 marca. Co roku białoruska opozycja obchodzi tego dnia „Dzień Woli", rocznicę ogłoszenia niepodległości Białoruskiej Republiki Ludowej w 1918 roku.