Poniedziałkowa wizyta kanclerz Merkel w Warszawie ma rangę swoistego symbolu. Jest mianowicie drugą stolicą, którą odwiedza szefowa niemieckiego rządu po kolejnym, czwartym wyborze na to stanowisko. Na pierwszym miejscu był zawsze Paryż z wyjątkiem 2009 roku, kiedy niezwłocznie po wyborze spotkała się z Nicolasem Sarkozym w Brukseli.
– Obecna wizyta w Warszawie jest dowodem, jak wielką wagę przywiązuje nowy rząd w Berlinie zarówno do relacji z Polską, jak i relacji Polski z Unią Europejską – mówi anonimowo „Rzeczpospolitej" źródło zbliżone do niemieckiego MSZ. Innymi słowy, Merkel przybywa, by zaapelować do polskiego rządu, aby doprowadził do kompromisu w sprawach będących źródłem napięć na linii Warszawa–Bruksela.
Jak twierdzi nasze źródło, nowy szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas zakomunikował w piątek w Warszawie ministrowi Jackowi Czaputowiczowi, że warunkiem normalnych relacji wzajemnych jest wycofanie się z rozwiązań, które doprowadziły do uruchomienia przez Komisję Europejską procedury z art. 7. Maas był ministrem sprawiedliwości w poprzednim rządzie Merkel i czuł się zobowią zany do poruszenia tego tematu. Na spotkaniu z mediami minister Czaputowicz nie wykluczył, że w dalszej perspektywie można ocenić funkcjonowanie obecnego systemu i „dokonać pewnych modyfikacji".
Rozpoczynając czwartą kadencję, kanclerz Angela Merkel musi wiedzieć, na co może liczyć w Warszawie, przygotowując się wraz z Emmanuelem Macronem do reformy UE. W czasie piątkowej wizyty w Paryżu uzgodniono, że wspólne francusko-niemieckie propozycje zostaną przedstawione przed czerwcowym szczytem unijnym. Ich ostateczny kształt zostanie ustalony na specjalnym szczycie francusko-niemieckim.
– W tej sytuacji Polska powinna się określić. Nie widać jednak, aby polski rząd zmierzał do zmiany kursu – twierdzi w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Stephen Bastos z niemiecko-francusko-polskiej Fundacji Genshagen.