O tym, że zarobki w sektorze publicznym powinni wzrosnąć, Władimir Putin zdecydował jeszcze w 2012 roku, kiedy po raz trzeci został prezydentem. Była to jedna z głównych jego obietnic, którą rosyjski rząd zaczyna spełniać pod koniec kadencji. Rosyjska agencja RBK podliczyła, że wynagrodzenia wykładowców uniwersytetu moskiewskiego (MGU) od początku roku wzrosły nawet trzykrotnie. Po podwyżkach średnia pensja pracowników tej uczelni wyniosła około 120 tys. rubli (równowartość 7,2 tys. złotych). O wzroście pensji mówią też pracownicy innych rosyjskich uczelni.
Z danych Rosstatu (rosyjski urząd statystyczny) wynika, że podwyżki dostali nie tylko wykładowcy akademiccy. W porównaniu z ubiegłym rokiem średnia pensja rosyjskich lekarzy wzrosła o 28 proc. i obecnie wynosi ponad 72 tys. rubli (około 4,3 tys. złotych). Wynagrodzenie nauczycieli wzrosło o ponad połowę do 33,5 tys. rubli (około 2 tys. złotych). Nikt w Rosji nie ma wątpliwości, że podwyżki w sektorze publicznym są bezpośrednio związane z wyborami prezydenckimi, które odbędą się w najbliższą niedzielę.
– To, czy członkowie obecnego rządu utrzymają swoje stanowiska po wyborach prezydenckich, będzie zależało od tego, jak zostały zrealizowane polecenia Putina z 2012 roku. Dlatego ministrowie chcą nadrobić pewne zaległości i pokazać, że te polecenia są realizowane – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Aleksandr Abramow, ekonomista z prestiżowej Wyższej Szkoły Ekonomii w Moskwie. – Trudno powiedzieć, że te podwyżki odczuli wszyscy pracownicy sektora publicznego. Nie wiadomo również, czy te wyższe wynagrodzenia utrzymają się na stałe, czy okażą się zjawiskiem tymczasowym – dodaje.
Nawet po podwyżkach pensje pracowników budżetówki są nieporównywalnie niższe od wynagrodzeń pracowników resortów. Na miesięczną pensję ministra przeciętny rosyjski nauczyciel musi pracować nawet przez kilka lat.
– Przez lata władze stawiały na zatrudnienie technokratów w resortach. Podniesiono im pensje, by nie uciekali do korporacji prywatnych. Nie przeprowadzano jednak reform m.in. w służbie zdrowia i oświacie. Dlatego te pensje w sektorze publicznym tak się różnią. Dzisiaj bardziej się opłaca prowadzić badania dla celów komercyjnych, niż wykładać na uczelni – wskazuje Abramow.