Zgodnie z rosyjskim prawem każdy członek rządu raz do roku musi wystąpić w rosyjskiej Dumie i odpowiedzieć na pytania parlamentarzystów. W środę swoją tzw. godzinę rządową postanowił wykorzystać szef resortu rozwoju gospodarczego Maksim Orieszkin. W parlamencie przedstawiał strategię rozwoju małego i średniego biznesu, przełączając slajdy i nie zważając na zasypiających na sali deputowanych. Niespodziewanie monolog ministra przerwał przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin. Zaproponował „porzucić ogólne rozważania" i zacząć mówić o prezydenckich „poleceniach, problemach związanych z ich realizacją i wspólnej odpowiedzialności". Stwierdził, że minister nie jest gotów do rozmowy z deputowanymi na temat przyśpieszenia wzrostu gospodarczego i zaproponował, by Orieszkin przyszedł pod koniec marca.

To mogło przypominać sytuację ze szkoły średniej, gdy wezwany do tablicy uczeń nie umie odpowiedzieć na pytanie nauczyciela, dostaje dwóję i upokorzony siada na swoje miejsce. Byłoby to komiczne, gdyby nie fakt, że po raz pierwszy w najnowszej historii Rosji w Dumie zostało przerwane wystąpienie ministra. Dotychczas, odkąd w 2003 roku rządy objęła prezydencka Jedna Rosja, posiedzenia i głosowanie w Dumie odbywały się bez żadnych zawirowań. Zgłaszane z góry projekty ustaw były posłusznie przegłosowywane, a rola przewodniczącego parlamentu sprowadzała się do czynności ściśle formalnych.

Dla części rosyjskich analityków i publicystów kluczem do zrozumienia sytuacji jest to, że 36-letni Orieszkin jest najmłodszym ministrem w rządzie Dmitrija Miedwiediewa, który na dodatek w ostatnich latach często towarzyszył prezydentowi Władimirowi Putinowi podczas ważnych międzynarodowych imprez, m.in. podczas spotkania z Donaldem Trumpem w 2017 roku na szczycie G20 w Hamburgu. Przez to został nawet okrzyknięty w zachodnich mediach „faworytem Putina". Rosyjskie media z kolei od lat spekulują, że to Wołodin jest ulubieńcem gospodarza Kremla, a nawet jego prawdopodobnym następcą.

Tym razem chodzi jednak nie tylko o względy Putina. – Wygląda na to, że w parlament mocno uderzyła reforma dotycząca podniesienia wieku emerytalnego. Deputowanych zmuszono do poparcia tej reformy, a następnie wystąpił Putin i nagle oświadczył, że ustawa zostanie złagodzona. Tym razem Wołodin postanowił poprawić wizerunek i zademonstrować większą niezależność od władzy wykonawczej. Przy tym wyraźnie zasugerował, że prezydent jest dobry, ale to rząd źle wykonuje jego polecenia – mówi „Rzeczpospolitej" Nikołaj Pietrow, politolog z prestiżowej Wyższej Szkoły Ekonomii w Moskwie.

Mało kto w Rosji wierzy, że większość ubiegłorocznych tzw. majowych poleceń prezydenta zostanie wykonana do 2024 roku. Średnia długość życia Rosjan miałaby wzrosnąć z 71 do 78 lat, dwukrotnie miało się zmniejszyć ubóstwo (dotyczy około 20 mln mieszkańców). Oprócz tego Rosja miałaby być w piątce krajów z największą gospodarką na świecie. W 2017 roku zajmowała 12. pozycję.