Włochy: Stracone dwie dekady w strefie euro

Spór o Fundusz Odbudowy nie spowoduje upadku rządu Giuseppe Contego. Ale za cenę zaniechania reform. Efekt: kraj może upaść pod ciężarem długu.

Publikacja: 10.01.2021 19:00

Premier Giuseppe Conte ma zaufanie większości Włochów

Premier Giuseppe Conte ma zaufanie większości Włochów

Foto: AFP

Matteo Renzi, który w 2014 r. został najmłodszym (39 lat) premierem w historii Włoch, podjął się zadania godnego Herkulesa: ożywienia drepczącej w miejscu od lat gospodarki. Dwa lat później musiał dać za wygraną. Od tego czasu reformy zostały zasadniczo przez Rzym zaniechane.

W minionym tygodniu Renzi, który dziś stoi na czele niewielkiej (48 deputowanych i senatorów na 951) partii Italia Viva, wrócił jednak to dawnego planu. Zagroził wyjściem z lewicowej koalicji rządowej, jeśli środki, jakie Bruksela przekaże Włochom na odbudowę po pandemii, nie zostaną wykorzystane na przebudowę gospodarki. – Italia Viva ma 3 proc. poparcia, a Conte cieszy się zaufaniem ok. 60 proc. Włochów. Renzi szuka okazji, aby znów stać się główną postacią centrum włoskiej sceny politycznej – zbywa w rozmowie z „Rzeczpospolitą" strategię byłego premiera Matteo Villa z mediolańskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (ISPI).

Jeśli takie były intencje Renziego, tanio sprzedał skórę. Premier zgodził się na niewielkie (do 18 mld euro) zwiększenie nakładów na modernizację służby zdrowia z europejskiego funduszu, kolejne 5 mld euro pójdzie na rozbudowę sieci internetowej piątej generacji (5G). Zasadniczo jednak środki mają posłużyć do ożywienia gospodarki na krótką metę. Conte wie, że pandemia bardzo zwiększyła skalę biedy (Caritas mówi o wzroście o 40 proc. liczby ustawiających się po darmową żywność). Premier czuje też na plecach oddech prawicowej koalicji Ligi, Braci Włochów i Forza Italia, która bez trudu odzyskałaby władzę w razie przedterminowych wyborów.

Brakiem reform zaniepokojony jest też jednak Bank Włoch. Jego ekonomista Fabrizio Balassone ostrzega: większa konsumpcja i wydatki państwa nie poprawią wydajności.

Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda wspaniale. Conte wrócił 11 grudnia ze szczytu w Brukseli, zgarnąwszy lwią część Funduszu Odbudowy: 28 proc. z 750 mld euro (209 mld euro). Z tych środków darowizny stanowią 81 mld euro (46 mld euro po odliczeniu wkładu Włoch). Reszta to preferencyjne kredyty, które kraj będzie jednak musiał w końcu spłacić. I bez tego Rzym skończył 2020 r. z gigantycznym długiem odpowiadającym 160 proc. PKB, najwięcej w Unii poza Grecją. Na razie z jego obsługą nie ma problemu, skoro Europejski Bank Centralny od roku prowadzi na bezprecedensową skalę (3 bln euro) akcję skupu obligacji państw UE, stopy procentowe EBC są na rekordowo niskim poziomie. To prędzej czy później musi się jednak zmienić, co może wepchnąć kraj w pętlę kredytową.

Ale jest też drugie ryzyko: choć Conte nie przedstawił ambitnego programu reform, to i tak pod wielkim znakiem zapytania stoi skala wykorzystania unijnych funduszy. Doświadczenia przeszłości nie są zachęcające: Włosi do tej pory otrzymali jedynie 40 proc. z puli środków UE na lata 2014–2020. Co prawda tym razem administracja przygotowała 557 projektów o łącznej wartości 680 mld euro (dużo więcej, niż wynosi unijny pakiet), ale jest tam wiele pomysłów, które – jak nowy proces sortowania oliwek czy budowa auta na wodór – Bruksela może odrzucić.

Renzi domagał się, aby Conte zrezygnował ze scentralizowanego mechanizmu wykorzystania środków, dając większe kompetencje regionom. Chciał też, aby ograniczono władzę premiera nad służbami specjalnymi oraz by poza Funduszem Odbudowy Rzym wystąpił o wsparcie Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM), co pociąga za sobą przeprowadzenie reform strukturalnych.

Bank Włoch wskazuje, że realna wielkość gospodarki kraju jest dziś mniejsza niż w 1998 r., ostatnim, w którym był on poza strefą euro. To oznacza stracone dwie dekady w unii walutowej. Wówczas Polska miała tylko mętną perspektywę przystąpienia do UE. Dziś dystans między oboma krajami bardzo się skurczył, skoro wedle MFW dochód na mieszkańca wynosi u nas 34 tys. USD, a we Włoszech 40 tys.

Matteo Renzi, który w 2014 r. został najmłodszym (39 lat) premierem w historii Włoch, podjął się zadania godnego Herkulesa: ożywienia drepczącej w miejscu od lat gospodarki. Dwa lat później musiał dać za wygraną. Od tego czasu reformy zostały zasadniczo przez Rzym zaniechane.

W minionym tygodniu Renzi, który dziś stoi na czele niewielkiej (48 deputowanych i senatorów na 951) partii Italia Viva, wrócił jednak to dawnego planu. Zagroził wyjściem z lewicowej koalicji rządowej, jeśli środki, jakie Bruksela przekaże Włochom na odbudowę po pandemii, nie zostaną wykorzystane na przebudowę gospodarki. – Italia Viva ma 3 proc. poparcia, a Conte cieszy się zaufaniem ok. 60 proc. Włochów. Renzi szuka okazji, aby znów stać się główną postacią centrum włoskiej sceny politycznej – zbywa w rozmowie z „Rzeczpospolitą" strategię byłego premiera Matteo Villa z mediolańskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (ISPI).

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wpis ambasadora Niemiec ws. flanki wschodniej. Dworczyk: Niemcy mają znikome możliwości
Polityka
Wrócą inspekcje w placówkach dyplomatycznych. To skutek afery wizowej
Polityka
Sondaż: Kto wygra wybory do PE? Polacy wskazują zdecydowanego faworyta
Polityka
Adam Struzik: Czuję się odpowiedzialny za Mazowsze. Nie jestem zmęczony
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wybory samorządowe 2024: Koniec kampanii po ostrej walce w miastach