„Chiny znów uprzedzają ruch prezydenta Trumpa. Za każdym razem tak się dzieje. Trump znów chce się spotkać z Kim Dzong Unem i nagle – pstryk! – spotkanie w Chinach. Pekin chce być o krok z przodu, na czele gry" – napisał na Twitterze dziennikarz amerykańskiej telewizji NBC Richard Engel na wieść o wizycie Koreańczyka w Chinach.
Przywódca komunistycznej Korei przyjechał do Pekinu niespodziewanie, kilka dni po zapowiedzi prezydenta Trumpa, że chciałby znów się z nim spotkać – może w lutym. Według nieoficjalnych informacji rządowe delegacje północnokoreańska i amerykańska już rozmawiały w Wietnamie.
Natychmiast pojawiły się sugestie, że to właśnie Wietnam będzie miejscem następnego szczytu Trump–Kim.
„Nowa droga"
Pjongjang zaczyna okazywać bowiem coraz większe zniecierpliwienie z powodu amerykańskiej polityki. Mimo zapowiedzi sankcje wobec Korei Północnej nie zostały zniesione.
– Przeceniły cierpliwość naszego ludu, próbując wymusić coś na nas, upierając się przy sankcjach i naciskach na naszą republikę mimo obietnic złożonych na oczach całego świata. Może nie pozostawią nam innego wyboru, jak tylko rozważyć nową drogę obrony naszej suwerenności i naszych interesów – powiedział o USA Kim Dzong Un w noworocznym telewizyjnym orędziu do narodu (a przynajmniej tej jego części, która ma telewizory).