W sobotę w centrum Warszawy odbyła się demonstracja, zwołana w 102. rocznicę uzyskania przez Polki praw wyborczych. Manifestanci protestowali przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Policja powtarzała przez megafony komunikaty o nielegalności zgromadzenia i apelowała o zejście z jezdni. Część uczestników była legitymowana przez funkcjonariuszy. Uczestnicy manifestacji skarżyli się, że mundurowi otaczali grupki demonstrantów i nie pozwalali im wyjść poza kordon, do czasu wylegitymowania każdego z osobna.
Dowiedz się więcej: Protest kobiet w Warszawie. Policja zatrzymała demonstrację
W trakcie manifestacji posłanka Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej „została zaatakowana gazem w trakcie interwencji poselskiej” - jak napisał na Twitterze jej kolega klubowy Michał Szczerba.
Nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji, poinformował, że skierowani na miejsce funkcjonariusze z wydziału kontroli mają zweryfikować czy doszło do takiego zdarzenia i dlaczego posłanka została spryskana gazem. Jednak jeszcze w sobotę w mediach społecznościowych opublikowane zostały zdjęcia, dokumentujące, że Nowacka została potraktowana gazem z bardzo bliskiej odległości.
Jak poinformowało w niedzielę twitterowe konto Kancelarii Sejmu, tego dnia marszałek Elżbieta Witek rozmawiała z gen. Jarosławem Szymczkiem, Komendantem Głównym Policji, w sprawie „okoliczności użycia gazu łzawiącego wobec posłanki Barbary Nowackiej, w trakcie sobotnich demonstracji”. „Oczekiwane są niezwłoczne, pisemne wyjaśnienia w tej sprawie” - czytamy w komunikacie.
Przeczytaj: Marszałek Witek oczekuje wyjaśnień ws. potraktowania posłanki Nowackiej gazem
- Stoję z legitymacją poselską i dostaję z bardzo bliskiej odległości gazem pieprzowym prosto w twarz. Dostaję w oczy, w ucho, dostają też stojące obok mnie osoby - opowiadała w niedzielę o zdarzeniu Barbara Nowacka. - Nie było to przyjemne doświadczenie - dodała w rozmowie z TVN24.
Posłanka Koalicji Obywatelskiej zwróciła uwagę, iż „można powiedzieć, że tylko dlatego o tym dzisiaj rozmawiamy, że jestem posłanką na Sejm”. - Takie rzeczy dzieją się na protestach od 11 listopada bardzo często. Trwa systemowe zastraszanie obywateli, a policja potem, po tych wszystkich zdarzeniach, opowiada bzdury i nieprawdy - podkreśliła.
Nowacka zapowiedziała „rozliczenie” za podobne zdarzenia. - To nie jest tak, że zachowania agresywne wobec obywatelek i obywateli ujdą płazem. I mówię tutaj i o nadzorcach, czyli o panu (wicepremierze Jarosławie) Kaczyńskim, panu (ministrze Mariuszu) Kamińskim, ale również o komendancie stołecznym (policji), który odpowiada za tę akcję, i policjantach, którzy albo są źle szkoleni, albo często nie radzą sobie w takich sytuacjach - mówiła liderka Inicjatywy Polska.
Zdaniem posłanki „wiele do życzenia pozostawia w ogóle to, co robiła wczoraj policja”. - Ale wiemy, kto wydał takie rozkazy, kto wydał rozkazy „eskalować protesty”. To jest pan Kaczyński - wskazała Barbara Nowacka.