Przywrócenie do pracy Tadeusza Dziuby, wiceprezesa Najwyższej Izby Kontroli, w zamian za powołanie wskazanych przez Mariana Banasia członków do Kolegium Izby okazało się jednorazowym dealem pomiędzy zwaśnionymi stronami. Kiedy prezes NIK osiągnął swój cel, znów pokazał PiS pazury – w czwartek złożył na Dziubę kolejne zawiadomienia do prokuratury.
– Banaś nie odpuszcza, uzupełnili mu Kolegium i walczy dalej. Wszyscy w Izbie są przerażeni działaniami prezesa po odwołaniu przez niego dwóch byłych policjantów, których on ściągnął, dyrektora i wicedyrektora biura organizacyjnego. Ich pokoje zostały zaplombowane przez pion bezpieczeństwa w NIK. W jakim celu, czego szukano? Nie wiadomo, to jednak zdarzenie bez precedensu – mówi nasz rozmówca z NIK. – Nie wyobrażam sobie, żeby to działo się bez wiedzy Banasia.
Chodzi o – „Rzeczpospolita” pisała o tym kilka dni temu – Dariusza Błachnia, pełniącego obowiązku dyrektora Biura Organizacyjnego NIK, który – według naszej wiedzy – postawił się synowi prezesa (jest on społecznym asystentem Banasia), uniósł się honorem i odszedł z NIK. Razem z nim odszedł zastępca Dariusz Wawrzyniak, także ściągnięty przez prezesa Izby.
Pozorny koniec wojny
Tadeusz Dziuba, którego prezes Banaś oskarżył o naciski na kontrolerów i doniósł na niego do prokuratury, wrócił do pracy 7 września, po dwumiesięcznej banicji. Banaś przywrócił mu wszystkie cofnięte kompetencje i nadzór nad kontrolami. Tego samego dnia szef Kancelarii Sejmu Agnieszka Kaczmarska w imieniu marszałek Sejmu Elżbiety Witek wręczyła akty powołania na członków Kolegium NIK, o które wnioskował prezes Banaś (to było jego trzecie podejście).
Powołania otrzymali: prof. dr hab. Henryk Jan Wnorowski, dr Tomasz Sobecki oraz dr Grzegorz Walendzik i Małgorzata Humel-Maciewiczak.