Na ponad miesiąc przed prawdopodobnym wyjściem Wielkiej Brytanii z UE (po zwycięstwie torysów w wyborach z 12 grudnia dojdzie do niego prawdopodobnie 31 stycznia 2020 roku), Sturgeon ma ogłosić, że dysponuje mandatem do rozpisania kolejnego referendum ws. niepodległości, po tym jak jej Szkocka Partia Narodowa zdobyła 47 z 59 przypadających na Szkocję mandatów w wyborach do Izby Gmin, o 11 więcej niż w 2017 roku.
Jednak to, czy referendum będzie mogło zostać rozpisane, zależy od brytyjskiego parlamentu. Tymczasem Boris Johnson wielokrotnie podkreślał, że nie zgodzi się na kolejne referendum ws. niepodległości.
Przedstawiając dokument "Szkockie prawo do wyboru" Sturgeon ma oświadczyć, że jej naród powinien sam decydować o swojej przyszłości. Powoła się przy tym na wyniki wyborów do Izby Gmin w Szkocji.
Do poprzedniego referendum ws. niepodległości Szkocji doszło w 2014 roku. Wówczas większość - 55,3 proc. - zagłosowała za pozostaniem Szkocji w Wielkiej Brytanii.
Jednak w referendum ws. brexitu w 2016 roku Szkocja zagłosowała wyraźnie inaczej niż Anglia i Walia - aż 62 proc. wyborców zagłosowało za pozostaniem w UE. Przeciwnicy brexitu wygrali głosowanie w każdym okręgu wyborczym. Od tego czasu Sturgeon wzywa do kolejnego referendum ws. niepodległości przekonując, że Szkoci są wyciągani z UE wbrew własnej woli.