Według IFF torysi "najprawdopodobniej" wydadzą więcej niż planują, podczas gdy są wątpliwości, czy Partia Pracy byłaby w stanie spełnić obietnicę przyspieszenia inwestycji do poziomu 55 mld funtów rocznie.
Podczas przedstawiania analizy manifestów wyborczych zaprezentowanych przez partie Borisa Johnsona i Jeremy'ego Corbyna, dyrektor IFS Paul Johnson powiedział, że wybór pomiędzy tymi partiami "nie mógłby być skrajniejszy".
- Z programu konserwatystów wynika, że wierzą w większość aspektów swojej dotychczasowej polityki publicznej i uznają, iż powinny one pozostać bez zmian - ocenił Johnson.
- Owszem przewidują oni nieco większe wydatki na zdrowie i edukację, które zostały już obiecane, ale zasadniczo nic nowego nie pojawia się w tym manifeście - dodał.
- Z kolei Partia Pracy chce zmienić wszystko - ocenił. Jak dodał "ich wizja zakłada znacznie większą rolę państwa niż to, co widzieliśmy przez ostatnich 40 lat (od czasu reform Margaret Thatcher)".
- Na dobre i złe pięć lat rządów Partii Pracy będzie oznaczał niezwykłe gospodarcze i społeczne zmiany - podkreślił.
Zdaniem IFS jest bardzo prawdopodobne, że rząd Corbyna musiałby znacząco podwyższyć podatki (ponad to, co zapowiedział w programie), aby znaleźć dodatkowe 83 mld funtów rocznie na zaplanowane wydatki.
Z kolei w przypadku torysów - jak mówił przedstawiciel IFS - nie należy liczyć na znaczący wzrost wydatków rządowych, bo wymagałoby to podniesienia podatków lub zwiększenia deficytu budżetowego, podczas gdy partia ta zobowiązała się do bilansowania budżetu. W efekcie wydatki budżetowe w latach 2023-2024 - gdyby rządzili torysi - byłyby nadal o 14 proc. mniejsze niż w czasach, gdy Partia Konserwatywna doszła do władzy w 2010 roku.
- Być może nie byłoby więcej oszczędności, ale strasznie dużo z nich by się zachowało - ocenił.