W wyborach do Senatu Prawo i Sprawiedliwość zdobyło 48 mandatów - zbyt mało, by utrzymać większość w stuosobowej izbie. Z list KKW Koalicji Obywatelskiej wybranych zostało 43 senatorów, z KW Polskiego Stronnictwa Ludowego - trzech, KW Sojuszu Lewicy Demokratycznej - dwoje. Do Senatu dostały się także cztery osoby startujące z własnych komitetów.
W okresie między ogłoszeniem wyników wyborów a inauguracyjnym posiedzeniem izby wyższej, część senatorów miała być kuszona do przejścia do klubu PiS. - Nie mamy większości, nie udało jej się stworzyć. Byłbym nieuczciwy, gdybym powiedział, jak niektórzy mówili, "nie, nie rozmawiamy". Rozmawialiśmy. Nikogo nie przyciągaliśmy na siłę. Rozmawialiśmy. Jest to zupełnie normalne - i w demokracji, i w polityce, że rozmawia się - również ze swoimi oponentami - powiedział w środę w RMF FM Stanisław Karczewski (PiS), do niedawna marszałek, od wtorku wicemarszałek Senatu.
Nowo wybrana wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka, wiceprezes Wiosny, była w #RZECZYoPOLITYCE pytana, jak była kuszona, by przejść na stronę Prawa i Sprawiedliwości.
- To nie są takie telefony, jak może niektórym się wydaje - odparła. - Po prostu dzwonią ludzie, znajomi, którzy dawno się nie odzywali, kilka lat nawet, i zadają pytania, czy nie byłabym zainteresowana na przykład obsługą prawną, to akurat chodziło o obsługę prawną, instytucji - dodała. Zaznaczyła, że dalszy ciąg rozmowy zależałby od jej odpowiedzi.
- Ja oczywiście powiedziałam, że nie, ponieważ nie będę wykonywać zawodu, więc nie jestem żadną obsługą zainteresowana - relacjonowała. Poinformowała, że "jeszcze trwało takie podpytywanie", ale rozmowa "generalnie się zakończyła". - Ja wiem doskonale, że ta instytucja, o której była mowa, jest w rękach Prawa i Sprawiedliwości - oznajmiła Morawska-Stanecka.