Czytaj także:
Nikt nie widział przekrętów w Ministerstwie Finansów
Jak podała "Rz", Zachodniopomorski Wydział Prokuratury Krajowej w Szczecinie i Centralne Biuro Śledcze Policji od dwóch lat prowadzą wielkie śledztwo w sprawie wyłudzeń VAT dokonanych przez grupę przestępczą kierowaną przez wysokich rangą, byłych już urzędników resortu finansów. Dotąd zarzuty usłyszało w nim 15 osób, w tym dwaj podwładni Mariana Banasia z czasów, gdy był w ministerstwie, i szef jednego z największych w kraju urzędów skarbowych.
Wykorzystując fikcyjny obrót sztuczną biżuterią i tarcicą, grupa złożona z urzędników resortu miała wyłudzić 5 mln zł i usiłować wyłudzić kolejne 860 tys. zł. Według prokuratury, proceder mieli prowadzić Arkadiusz B. (były dyrektor Krajowej Szkoły Skarbowości) i Krzysztof B. (były wicedyrektor Departamentu Kontroli Celnej, Podatkowej i Kontroli Gier w Ministerstwie Finansów), którzy przebywają w areszcie.
Prezes NIK Marian Banaś w przesłanym "Rzeczpospolitej" stanowisku napisał, że informacja na temat zarzutów kierowanych pod adresem Arkadiusza B. jest dla niego ogromnym zaskoczeniem i że w momencie mianowania dyrektora Krajowej Szkoły Skarbowości nie posiadał informacji na temat podejrzeń, o których napisała "Rz".
W reakcji na publikację "Rz" Ministerstwo Finansów wystosowało oświadczenie. "W Krajowej Administracji Skarbowej zatrudnionych jest ponad 60 tys. pracowników i funkcjonariuszy. Jednostkowe przypadki zachowań niezgodnych z prawem zdarzają się w każdej organizacji. Dlatego w KAS utworzono Biuro Inspekcji Wewnętrznej (rodzaj policji wewnętrznej), w którym pełnią służbę specjalistycznie wyszkoleni funkcjonariusze" - czytamy w nim. "Przestępstwa związane z wyłudzeniami VAT są skutecznie ścigane przez właściwe służby, w tym przez KAS. Nikt, kto uczestniczy w przestępczym procederze nie może czuć się bezkarny" - zaznaczył resort.
O nowym szefie NIK zrobiło się głośno we wrześniu, po reportażu "Superwizjera" TVN, w którym poruszony został m.in. temat oświadczeń majątkowych Mariana Banasia, których kontrolą zajęło się CBA.
Jak poinformowała "Rzeczpospolita", do ostatniej chwili Marian Banaś wykorzystał czas, jaki miał na odniesienie się do wątpliwości Centralnego Biura Antykorupcyjnego z kontroli jego oświadczeń majątkowych. Powinien je złożyć do środy. – W formie pisemnej prezes odniósł się do zastrzeżeń CBA, w środę zostało skierowane pismo – powiedział "Rz" Zbigniew Matwiej, szef wydziału prasowego NIK. – Dotychczas jeszcze nic nie wpłynęło - informował "Rz" Temistokles Brodowski z CBA.
O piątkową publikację "Rz" pytany był w RMF FM poseł Solidarnej Polski Tadeusz Cymański. - W tej sprawie mamy pewne problemy, oczywiście, bo ta sprawa kładzie się dużym cieniem, to jest problem w ogóle, co dalej zrobić, bo sytuacja jest bardzo trudna. Natomiast nie ma litości dla nikogo - powiedział. - My nie umywamy rąk - stwierdził, dodając, że wiadomo, czyimi głosami Banaś został wybrany prezesem NIK.
Cymański był pytany, czy Banaś powinien podać się do dymisji. - Jego decyzja, bo on wie, jaka jest prawda - odparł. - Może by ułatwił wszystkim tę sytuację, okoliczności są fatalne, ponieważ cień podejrzenia na niego padł - dodał.
Zastrzegł, że zna Banasia wiele lat i że nie jest z tych, "że jak coś się robi fatalnego wobec człowieka, to od razu go 'o tak'". - Sprawa jest niezamknięta - przekonywał.
- To jest tylko dowód, że światem rządzą pieniądze i przysłowie jest: najciemniej pod latarnią. Bo się okazuje, że ludzie, którzy ścigali VAT pod jego dowództwem są w areszcie. Nie ma u nas taryfy ulgowej, nie ma litości - mówił.