W Izraelu odbyły się wybory parlamentarne. Po podliczeniu niespełna 98 proc. głosów Niebiesko-Biali Benny’ego Ganca mają zapewnione 33 mandaty w Knesecie, a Likud obecnego premiera Beniamina Netanjahu - 31. Po uwzględnieniu głosów oddanych na pozostałe ugrupowania, koalicja centrolewicowa miałaby 57 mandatów, centroprawicowa - 55.
Kandydata na premiera w Izraelu wskazuje prezydent. Reuwen Riwlin ma oficjalnie rozpocząć konsultacje w tej sprawie w niedzielę. Prezydent odbędzie serię spotkań z przedstawicielami wybranych do Knesetu partii, by dowiedzieć się, kogo rekomendują na stanowisko szefa rządu. Na podstawie tych rekomendacji Riwlin ma podjąć decyzję i dokonać nominacji.
Więcej o sytuacji w Izraelu w relacji Michała Szułdrzyńskiego: Pat w Izraelu
Premier Beniamin Netanjahu w emocjonalnym wystąpieniu przekonywał, że Izrael potrzebuje silnego i syjonistycznego rządu, a nie rządu opartego na antysyjonistycznych partiach arabskich, które zaprzeczają istnieniu Izraela jako państwa żydowskiego i demokratycznego.
W związku z "klimatem politycznym" po wyborach szef izraelskiego rządu odwołał wyjazd na sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ, która w przyszłym tygodniu odbędzie się w Nowym Jorku.
Netanjahu zaprosił Benny'ego Ganca do rozmów o wspólnym rządzie. Według szefa Likudu, utworzenie szerokiego rządu jedności narodowej to w obecnej sytuacji jedyne możliwe rozwiązanie.
Liderzy Niebiesko-Białych zareagowali na apel Netanjahu bez entuzjazmu. - Najwięcej głosów otrzymali Niebiesko-Biali - podkreślił Ganc. - Zdobyliśmy 33 mandaty, a Netanjahu nie udało się zdobyć 61 miejsc w parlamencie, których potrzebował. Stworzę szeroką liberalną koalicję rządową, która wykona wolę narodu. Nie poddamy się żadnemu dyktatowi. Osobiście będę prowadził negocjacje - powiedział Ganc.
Według izraelskich mediów, prezydent jest przeciwny rozpisywaniu kolejnych wyborów i popiera projekt stworzenia rządu jedności.