W piątek Krzysztof Gawłowski, do niedawna jeden z wiceprzewodniczących Sojuszu Lewicy Demokratycznej, poinformował, że dołącza do Roberta Biedronia i w organizowanym przez niego ruchu będzie odpowiadać za budowę struktur. - Ale nie na poziomie partii, które będą się spotykały na spotkaniach, tylko ludzi będziemy zachęcali do tego, żeby tworzyli z nami wspólną ideę. Nie tylko poprzez zaangażowanie, ale przez swoje pomysły, projekty, pokazanie tego, jaką chcą mieć w 2019 roku Polskę - mówił Gawłowski.
W TVN24 Robert Biedroń zapowiedział później, że jest teraz liderem "czegoś, co sprawia, że na spotkania w Polsce przychodzą setki osób". - To jest fenomen. Coś takiego nie dzieje się na co dzień w polskim życiu politycznym - oceniał.
- 3 lutego ogłosimy projekt, który zmieni oblicze polskiej polityki i sprawi, że będziemy mieli realną szansę odsunąć Prawo i Sprawiedliwość od władzy - zapowiedział.
Dodał, że wystartuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego "po to, żeby te wartości, które są mi bliskie i tym wszystkim tysiącom osób, które przychodzą na spotkania ze mną i tych, którzy wierzą w projekt i ten projekt ma dzisiaj w sondażach tak wysokie poparcie, żeby pokazać, że da się wygrywać".
Zapowiedział, że później będzie kandydował także do Sejmu. - Oczywiście. Jak pan sobie wyobraża skutecznie wprowadzić ten projekt do Parlamentu Europejskiego beze mnie, jeżeli ja jestem liderem i biorę odpowiedzialność za tych ludzi? - pytał rozmawiającego z nim dziennikarza TVN24. - Zrobię wszystko, żeby ludzie o podobnych poglądach jak ja, znaleźli się w Parlamencie Europejskim. Żeby do tego doszło muszę być liderem listy i będę liderem listy, podobnie jak do polskiego parlamentu - tłumaczył.