"Nikt nie powinien mieć prawa bezkarnie prześladować mniejszości" - piszą muzułmanie do szefowej brytyjskiego rządu. To reakcja na artykuł Johnsona poświęcony wprowadzonemu niedawno w Danii zakazowi zasłaniania twarzy w miejscach publicznych, w którym były szef MSZ porównał kobiety noszące burki do skrzynek pocztowych, a kobiety zasłaniające twarz nikabami do bankowych rabusiów.
Theresa May odcięła się od słów byłego szefa dyplomacji. Teraz Muzułmańska Rada Wielkiej Brytanii liczy, że "postępowanie ws. wypowiedzi Johnsona nie będzie próbą wybielenia go".
Wcześniej Rada oświadczyła, że poparcie udzielone Johnsonowi przez parlamentarzystów Partii Konserwatywnej "rzuca światło na podskórną islamofobię" w partii Theresy May.
Tymczasem organizacja Tell Mama, monitorująca przemoc wymierzoną w muzułmanów w Wielkiej Brytanii alarmuje, że po wypowiedzi Johnsona wzrosła na Wyspach liczba aktów przemocy wobec kobiet noszących nikaby i hidżaby.
Johnson, który w weekend wrócił do Wielkiej Brytanii z wakacji we Włoszech - jak dotąd nie skomentował całej sprawy. W kolejnym artykule na łamach "Daily Telegraph" (były szef MSZ ma tam stałą kolumnę) nie nawiązywał do swoich stwierdzeń na temat muzułmanek.