Interwencje poselskie sposobem opozycji na rząd

Posłowie opozycji mają sposób na zmuszenie rządu do przekazania niewygodnych dla niego informacji.

Aktualizacja: 15.08.2018 18:46 Publikacja: 15.08.2018 18:46

Dziś poselskie interpelacje przechodzą m.in. przez gabinet marszałka Marka Kuchcińskiego, a interwen

Dziś poselskie interpelacje przechodzą m.in. przez gabinet marszałka Marka Kuchcińskiego, a interwencje nie

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Do Polski coraz szerszym strumieniem płyną śmieci z zagranicy. W 2015 roku było ich 154 tys. ton, w 2016 roku – 256 tys., a w 2017 – aż 378 tys. Te informację poznaliśmy dzięki posłowi PO Krzysztofowi Brejzie, który wystąpił z interwencją do Ministerstwa Środowiska.

Wiceminister Patryk Jaki na czas prowadzonej przez siebie prekampanii w Warszawie nie bierze urlopu z Ministerstwa Sprawiedliwości – to z kolei odpowiedź na interwencję innego posła PO Cezarego Tomczyka.

Słowo „interwencja” robi coraz większą karierę w ławach opozycji. I powoli zastępuje inne, dotąd bardziej znane – „interpelacja”.

Tę ostatnią każdy poseł może wysłać do premiera lub dowolnego ministra. Od lat jest to jedna z najpopularniejszych form aktywności parlamentarnej. W ubiegłej kadencji posłowie wysłali 35 tys. interpelacji, a w obecnej – już 25 tys. Po objęciu rządów przez PiS pojawiło się jednak nowe zjawisko – problem z uzyskaniem odpowiedzi.

Teoretycznie minister powinien odpowiedzieć w ciągu 21 dni. Jednak ten termin jest obecnie przekroczony w stosunku do około 700 interpelacji. Resortem najczęściej uchylającym się od odpowiedzi jest MON, zwłaszcza w pytaniach dotyczących katastrofy smoleńskiej. Termin przekracza nawet o ponad 500 dni. – Do niedawna dostęp do informacji przez posłów był czymś świętym, fundamentem funkcji kontrolnej Sejmu – mówi poseł Cezary Tomczyk. – Do rządu wysyłało się interpelacje, a z interwencjami występowało do urzędów miast albo spółdzielni mieszkaniowych – dodaje.

Dlaczego opozycja zaczęła kierować interwencje do rządu? Pozornie pismo będące interpelacją od interwencji różni się głównie tytułem. Jednak, jak mówią posłowie, różnice są znaczące. – Jest tu krótszy niż w przypadku interpelacji, bo 14-dniowy, termin na odpowiedź. Interwencja nie musi też przejść przez gabinet marszałka – wyjaśnia poseł PO Krzysztof Brejza. Dodaje, że interwencję można połączyć z wnioskiem w trybie dostępu do informacji publicznej. Wtedy nad organem uchylającym się od odpowiedzi wisi widmo sprawy w sądzie administracyjnym.

Interwencja może mieć też nieco inny charakter i polegać na osobistej wizycie w urzędzie. Po raz pierwszy z tej możliwości posłowie PO skorzystali w maju 2017 roku, wchodząc do resortu obrony. Udało im się ustalić nowe fakty dotyczące udziału byłego szefa podkomisji smoleńskiej Wacława Berczyńskiego w „wykończeniu” caracali.

Potem posłowie opozycji byli na przykład w Ministerstwie Nauki, gdzie odkryli, że jest tam zatrudniony prof. Michał K., były wiceminister sprawiedliwości zatrzymany pod zarzutem prania brudnych pieniędzy. A dzięki interwencji w KPRM grupa posłów PO dowiedziała się, że członkowie rządu PiS otrzymali w 2016 roku nagrody w łącznej sumie ponad miliona złotych.

Z takiej formy uzyskiwania informacji coraz częściej korzystają też jednak posłowie PiS. Przykładowo na początku czerwca rozpoczęli skoordynowaną akcję interwencji w urzędach miejskich. Weszli do magistratów m.in. w Warszawie, Gdańsku i Łodzi, gdzie dopytywali o nagrody, premie, delegacje i ryczałty na paliwo.

Z interwencji korzysta nawet szef MON Mariusz Błaszczak. Choć sprawuje nadzór nad armią, znalazł czas, by na początku lipca wysłać pisma do władz m.in. Piaseczna, Konstancina-Jeziorny, Prażmowa i Lesznowoli. Pyta w nich m.in. o zarobki włodarzy, nagrody, a nawet korzystanie ze służbowych samochodów i telefonów. – Poseł podejmuje swoje interwencje przez wzgląd na interes publiczny. Często zwracają się do niego radni gmin, którym wójtowie, burmistrzowie lub prezydenci odmawiają udzielenia odpowiedzi na pytania o gospodarowanie groszem publicznym – wyjaśnia Artur Stankiewicz, szef biura posła Błaszczaka w Legionowie.

Cezary Tomczyk mówi, że nie ma nic przeciwko takimi działaniom podejmowanym przez PiS. – Pamiętajmy jednak, że 99 proc. prób utajnienia informacji jest po stronie rządzących – zaznacza.

Do Polski coraz szerszym strumieniem płyną śmieci z zagranicy. W 2015 roku było ich 154 tys. ton, w 2016 roku – 256 tys., a w 2017 – aż 378 tys. Te informację poznaliśmy dzięki posłowi PO Krzysztofowi Brejzie, który wystąpił z interwencją do Ministerstwa Środowiska.

Wiceminister Patryk Jaki na czas prowadzonej przez siebie prekampanii w Warszawie nie bierze urlopu z Ministerstwa Sprawiedliwości – to z kolei odpowiedź na interwencję innego posła PO Cezarego Tomczyka.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory do PE. Kosiniak-Kamysz wyjaśnia, co zachęci wyborców do wędrówki do urn
Polityka
Z rządu do Brukseli. Ministrowie zamienią Sejm na Parlament Europejski
Polityka
Inwigilacja w Polsce w 2023 r. Sądy zgadzały się w ponad 99 proc. przypadków
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Ministrowie na "jedynkach" KO w wyborach. Mamy pełne listy
Polityka
Najdłuższy stażem europoseł z Polski nie będzie kandydował w wyborach do PE