Giertych w programie "Tomasz Lis" emitowanym w Onecie przekonywał, że najnowsze wyniki sondażowe zwiastują porażkę Prawa i Sprawiedliwości w zbliżających się wyborach samorządowych. - PiS w wyborach przegra. I to znacząco. Wyniki PiS są gorsze, a w Polsce taka despotyczna władza i tak zyskuje w sondażach, gdy rządzi - mówił.

Zdaniem Giertycha "będziemy mieli wielu szlachetnych Wallenrodów, którzy objawią się na krótko przed wyborami". - Zobaczą, że władza Prawa i Sprawiedliwości nie będzie trwać wiecznie. Będą mówić, że zawsze byli przeciwko, ale dopiero teraz się objawili - dodawał.

Roman Giertych skomentował też zajście z udziałem prezydenta i jego małżonki, do jakiego doszło w weekend w jednej z krakowskich restauracji. - Czemu zgadza się pan na łamanie w Polsce konstytucji? - zapytała prezydenta pani Katarzyna, która przypadkowo spotkała Andrzeja Dudę w KFC. Rozmowa rozdrażniła prezydenta, który na jej koniec zarzucił swej rozmówczyni, że "nie może się pogodzić z tym, kto wygrał wybory".

- To zdarzenie było haniebne. Polityk na spacerze, w prywatnej sytuacji, powinien oczekiwać przede wszystkim aplauzu, oklasków... - ironizował mecenas. - Są zarówno miłe komentarze, ale są też niemiłe. To jest związane z życiem polityka - dodał.

- Wydaje mi się, że takie zachowanie prezydenta Andrzeja Dudy to przejaw tej nerwowości, którą widać w Prawie i Sprawiedliwości. Oni widzą, że zbliża się ich koniec. A jeszcze rok temu nie dostrzegali takiej możliwości - zaznaczył.