- Przemocą ekonomiczną może być niedostarczanie środków na życie albo nieustająca kontrola nad wydatkami. Znam historie kobiet, którym zarabiający mąż kazał płacić wszystkie rachunki, zabraniał się kształcić i podjąć zatrudnienie, zaciągał na nie pożyczki, a nawet zmuszał do absurdalnych oszczędności – mówi posłanka Nowoczesnej Monika Rosa. Z posłami swojego klubu zapowiada złożenie projektu ustawy o przemocy ekonomicznej.
Posłanka twierdzi, że jest to konieczne z powodu rozpowszechnienia tej formy przemocy. W 2015 roku Instytut Spraw Publicznych zaprezentował wyniki badań, z których wynika, że 31 proc. Polaków akceptuje wydzielanie pieniędzy i kontrolowanie wydatków osoby, która nie zarabia, 18 proc. uważa, że dopuszczalne jest utrudnianie partnerce podjęcia pracy, a 17 proc. usprawiedliwia niepłacenie alimentów.
Monika Rosa zauważa, że przemoc ekonomiczna często współistnieje z tragiczną w skutkach przemocą fizyczną i psychiczną. – W Polsce od trzech do pięciu kobiet tygodniowo z powodu przemocy w rodzinie traci życie. Część popełnia samobójstwo, inne umierają wskutek pobicia – zauważa.
Jak będzie brzmiała propozycja nowego przepisu kodeksu karnego? Nie jest to pewne, bo Nowoczesna przedstawi projekt dopiero po konsultacjach z organizacjami pozarządowymi. Zmiany mają zajść też w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym oraz ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. M.in. po to, by przemoc ekonomiczna była argumentem przy rozwodzie.
To nie pierwsza próba wprowadzenia pojęcia przemocy ekonomicznej do polskiego prawa. Dyskusja na ten temat nasiliła się pod koniec rządów PO-PSL. Przykładowo w 2013 roku ówczesna pełnomocniczka ds. równości Agnieszka Kozłowska-Rajewicz zorganizowała spotkanie na ten temat. Przedstawiciele organizacji pozarządowych podawali przykłady fikcyjnego zatrudniania kobiet w firmach mężów po to, by zabierać im pensję, albo odbierania renty osobie niepełnosprawnej jako „wynagrodzenie za opiekę”.