- Nasze elity polityczne świetnie rozumieją, że czeka nas bardzo daleka droga, ale referendum ma przede wszystkim na celu uczynienie nieodwracalnym zachodniego kierunku ukraińskiej polityki – powiedział w rozmowie z „Rzeczpospolitą” kijowski analityk Ołeksij Melnyk.
- Cztery lata temu tylko 16 proc. Ukraińców popierało ideę wstąpienia do NATO, obecnie aż 54 proc. – powiedział Poroszenko w wywiadzie dla „Berliner Morgenpost” tłumacząc dlaczego chce przeprowadzić referendum.
W szczytowym okresie wojny z Rosją, w grudniu 2014 roku ukraiński parlament zniósł ustawowy zakaz przynależności kraju do sojuszów wojskowych. W 2015 roku Poroszenko dwukrotnie oficjalnie zapowiadał, że na Ukrainie odbędzie się referendum w sprawie przystąpienia do NATO. Nie podawał żadnej konkretnej daty, ale uważał, że głosowanie musi poprzedzić 6-7-letni okres, w czasie którego zarówno cały kraj, jak i jego armia będzie się przygotowywała do członkostwa w Sojuszu.
Dotychczas jakiekolwiek próby zbliżenia Kijowa z NATO wywoływały gwałtowne reakcje Moskwy, począwszy od 2008 roku, kiedy to rosyjski sprzeciw zablokował zaproszenie Ukrainy przez Sojusz. Obecnie jeszcze doszła kolejna niewiadoma w postaci nowego prezydenta USA i jego ekipy. Nadal nie wiadomo, jakie stanowisko zajmą oni wobec wojny na Ukrainie i aspiracji Kijowa.
- Dochodzą nas niejednoznaczne, sprzeczne sygnały z Waszyngtonu. Ekipa nowego prezydenta prezentuje pełny wachlarz poglądów na naszą wojnę. Mogę jedynie stwierdzić, że jej część opowiada się za tym, by stawić Rosji zajadły opór i zmusić ją tym samym do respektowania znów prawa międzynarodowego – powiedział Melnyk.