Gdyby wydarzenia ostatnich dni w polskiej polityce opisać za pomocą piłkarskiej metafory, sytuacja wyglądałaby tak: najpierw marszałek Marek Kuchciński stracił piłkę potykając się o własne nogi, a potem Grzegorz Schetyna do spółki z Ryszardem Petru zaczęli efektownie dryblować, demonstrować wszystkim polityczną tiki-takę, czarować sztuczkami technicznymi, by na koniec ze zdziwieniem odkryć, że wciąż stoją w tym samym miejscu nie zbliżając się nawet o metr do bramki PiS. 

Prowokowanie marszałka Kuchcińskiego kartkami z apelem o „Wolne media” było dobrym zagraniem. Rozpoczęcie okupacji sejmowej sali obrad, po tym jak marszałek całkowicie się pogubił wykluczając  z posiedzenia Sejmu bez żadnego racjonalnego powodu posła Michała Szczerbę było efektowne. Wyciągnięcie sztandaru z hasłem „Zjednoczona opozycja” również robiło wrażenie. To wszystko było owym efektownym dryblingiem.

I co? I nic. Bo opozycji tak się spodobała jej świeżo odkryta ułańska fantazja, że najwyraźniej zapomniała, iż w polityce liczy się cel, a nie punkty za styl. PiS wykonał taktyczny odwrót, wycofał się rakiem ze zmian dotyczących ograniczenia dostępu mediów do Sejmu – a więc de facto zrealizował cel wypisany na kartce posła Szczerby, od której się wszystko zaczęło. To był dobry moment, by obwieścić sukces i zwinąć tabory. Owszem – budżet nadal pozostał budżetem uchwalonym w niejasnych okolicznościach w Sali Kolumnowej, ale wiara w to, że PiS mógłby ustąpić i w tej sprawie to polityczna naiwność. Zwłaszcza w sytuacji, gdy po zaledwie trzech dniach pod Sejmem więcej było policjantów niż demonstrujących.

Oczywiście PO i Nowoczesna nie mogą zaakceptować tego, w jaki sposób uchwalono budżet. Ale siedzenie w pustej sali obrad nic w tej sprawie nie zmieni. Mało tego – z każdym dniem będzie coraz mniej zrozumiałe dla opinii publicznej. Bo w tej rozgrywce role zostały już rozpisane – PiS będzie spokojnie czekał na 11 stycznia, a posłowie opozycji będą sobie robić selfie w pustym Sejmie dając dowód swojej słabości, a nie siły. Sejm w końcu i tak się zbierze na kolejnym posiedzeniu – a jeśli opozycja będzie chciała je zablokować, to ona stanie się stroną eskalującą konflikt.  Jeśli zaś nie będzie go blokować – to jaki sens ma przedłużanie okupacji?

A wystarczyłoby ogłosić: nie mamy większości, ale powstrzymaliśmy większość przed zamachem na wolne media. Wygraliśmy bitwę, będziemy walczyć dalej – i wyjść z Sejmu z tarczą. Czy na pewno uda się z nią wyjść  11 stycznia?