Dyktatorzy i despoci przydają się w czasach kryzysu

Steve'a Jobsa nazywano bogiem, Jacka Welcha – neutronowym Jackiem. Szefowie dyktatorzy potrafią porwać pracowników, wycisnąć jak cytrynę i w razie potrzeby bez skrupułów zwolnić. Brzmi to okropnie, ale to oni są zwykle najskuteczniejsi. Zwłaszcza w trudnych czasach, a te może właśnie nadchodzą.

Aktualizacja: 06.12.2019 22:53 Publikacja: 06.12.2019 10:00

Perfekcjonizmowi Steve’a Jobsa towarzyszył brak cierpliwości i brutalne traktowanie pracowników

Perfekcjonizmowi Steve’a Jobsa towarzyszył brak cierpliwości i brutalne traktowanie pracowników

Foto: Getty Images, Michael L. Abramson

Kiedy w latach 70. skończył się powojenny czas wielkiej prosperity, zaczął się kryzys naftowy, a tysiące firm stanęły na skraju bankructwa, oznaczało to koniec nudnych „szefów księgowych", którzy o 15.00 szli grać w golfa. Pojawili się przywódcy z wizją i charyzmą, prawdziwi dyktatorzy, bezwzględnie dążący do celu, jakim jest wyprowadzenie firmy na prostą albo maksymalizacja zysku. Lee Iacocca, prezes Chryslera, w 1979 roku uratował firmę, organizując rządowe gwarancje dla kredytów i stawiając na produkcję mniejszych aut, ale też likwidując wiele miejsc pracy. Zmarł kilka miesięcy temu jako ikona zarządzania.

Pozostało 95% artykułu

Teraz 4 zł za tydzień dostępu do rp.pl!

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Żadnych czułych gestów