Internet w służbie pornografii

Człowiek stworzył wspaniałe narzędzie do komunikacji i zdobywania wiedzy, które następnie wykorzystuje głównie do oglądania zdjęć kotów – drwią internauci. Jednak to wcale nie koty są głównym problemem w sieci.

Aktualizacja: 24.10.2015 17:03 Publikacja: 23.10.2015 02:00

Internet w służbie pornografii

Foto: Plus Minus/Miroslaw Owczarek

W jednym z odcinków kultowego serialu animowanego „The Simpsons" przyjaciel Homera Simpsona zdradza mu, że napisał program, który umożliwia skrócenie czasu potrzebnego na ściągnięcie filmów pornograficznych o milion razy. Ta deklaracja dziwi żonę głównego bohatera, która pyta: „Czy ktoś rzeczywiście potrzebuje aż tak dużo pornografii?". W tym samym czasie Homer zaczyna się ślinić, mrucząc pod nosem: „milion razy".

Chociaż opisany odcinek serialu pochodzi sprzed kilkunastu lat, pod tym względem zmieniło się bardzo niewiele. Tym, co jest w sieci wszechobecne, nie są bowiem wcale zdjęcia kotów – lecz pornografia. Jeden z raportów poświęconych przemysłowi internetowemu nosi tytuł: „Internet stworzono dla pornografii". Nic dodać, nic ująć.

200 tysięcy dolarów na minutę

O rozmiarach internetowej branży pornograficznej najwięcej mówią liczby. Według szacunków firmy Cisco, zajmującej się technologiami sieciowymi, w 2015 roku za pośrednictwem internetu przesłany zostanie 1 zetabajt danych. Zetabajt to wartość tak ogromna, że aż abstrakcyjna – dość powiedzieć, że według amerykańskiego lingwisty Marka Libermana, gdyby każde słowo wypowiedziane w historii cywilizacji zapisać w formie cyfrowej, to taka „lista dialogowa" zajęłaby 42 zetabajty.

Innymi słowy: dziś wystarczą 42 lata (w rzeczywistości mniej, gdyż liczba danych przekazywanych przez internet rośnie co roku), by ludzie przekazali tyle samo informacji co w ciągu ostatnich kilku tysięcy lat. A co ma z tym wspólnego pornografia? Otóż – według ostrożnych szacunków – materiały pornograficzne są odpowiedzialne za jedną trzecią całego ruchu w sieci.

Każdy, kto czuje się zszokowany, powinien się uderzyć we własne piersi. Badania przeprowadzane na całym świecie są bowiem jednoznaczne – wszędzie tam, gdzie dostęp do internetu jest swobodny, odsetek osób szukających w sieci pornografii waha się od 30 do 50 proc. (przy czym wśród mężczyzn zazwyczaj wynosi powyżej 60 proc.), a 25 proc. wszystkich zapytań wpisywanych w wyszukiwarkach na całym świecie dotyczy pornografii . W każdej sekundzie materiały pornograficzne w sieci ogląda ponad 28 tys. osób, a w ciągu minuty na pornografię w internecie wydaje się ok. 200 tys. dolarów.

Polska – jeśli chodzi o popularność internetowej pornografii – nie wyróżnia się ani na plus, ani na minus. Z marcowego badania Megapanel PBI/Gemius wynika, że w naszym kraju materiałów o charakterze erotycznym szuka w sieci 38,2 proc. internautów (wśród mężczyzn odsetek ten wynosi 62,1 proc.).

A skoro jest popyt, to pojawia się podaż – co dziesiąta strona w internecie ma charakter pornograficzny. Każda z tych stron zawiera od 50 do 200 terabajtów danych – najczęściej zdjęć i filmów wideo. Nic więc dziwnego, że pornografię w internecie znajdzie każdy, kto tego chce. A ci, którzy nie chcą, i tak prawdopodobnie prędzej czy później na taką stronę trafią.

Kroku internetowej pornografii nie był w stanie dotrzymać nawet „Playboy", który niedawno ogłosił, że od marca 2016 roku przestanie publikować zdjęcia nagich kobiet. Redakcja wytłumaczyła to lapidarnie, pisząc, że „czasy się zmieniają". Tajemnicą poliszynela jest jednak to, że chodziło właśnie o wszechobecną w internecie pornografię, w konkurencji z którą „Playboy" był bez szans.

Seksuolodzy wskazują, że w ściśle określonych przypadkach materiały pornograficzne odgrywają rolę terapeutyczną. – Mogą pomagać rozładowywać napięcie seksualne osobom samotnym, które, pozbawione takiej możliwości, odczuwałyby frustrację, a w szczególnych, skrajnych przypadkach mogłyby się nawet dopuścić gwałtu – tłumaczy w rozmowie z „Plusem Minusem" lekarz psychiatra i seksuolog dr hab. Michał Lew-Starowicz. Ponadto pornografia może być źródłem „pozytywnego rozbudzenia seksualności i przełamania monotonii w związku, a także sposobem na ośmielenie seksualne". – Najważniejsze jest to, kto i kiedy sięga po tego typu materiały – podkreśla lekarz.

Jest oczywiste, że największe szkody pornografia może wyrządzić dzieciom (o czym za chwilę). Warto jednak pamiętać, że również osoby dorosłe, które dawno mają już za sobą inicjację seksualną, ba – nawet takie, które zbudowały trwały związek, mogą się stać ofiarami pornografii. Dzieje się tak, ponieważ – jak tłumaczy dr Lew-Starowicz – materiały pornograficzne dostarczają widzowi bardzo wielu bardzo intensywnych bodźców, które wiążą się z intensywnie odczuwanym podnieceniem seksualnym i otwierają przed nim niemal nieskończenie szeroką paletę doznań. W wirtualnym świecie wystarczy jedno kliknięcie, by znaleźć się w samym środku dowolnej fantazji seksualnej. Mało tego – w takiej fantazji wszystko zawsze przebiega idealnie i bezproblemowo.

Sytuacja jest na tyle komfortowa, że w wielu przypadkach przygoda z pornografią doprowadza do tego, iż widz coraz więcej czasu poświęca wyszukiwaniu kolejnych filmów pornograficznych, zaniedbując relację z partnerem w świecie realnym. Z czasem pornografia zaczyna zastępować mu seks.

Jak to się kończy? Dr Lew-Starowicz opowiada o mężczyznach, którzy zgłaszają się do niego, bo zaczynają mieć problemy ze współżyciem z żoną niepotrafiącą zachować się tak jak kobiety oglądane na ekranie komputera. Bohaterki filmów pornograficznych są bowiem przedstawione w karykaturalny sposób, który jednak – jak się okazuje – potrafi mile połechtać męskie ego: są uległe, nastawione na zaspokajanie potrzeb mężczyzny i całkowicie pozbawione własnych pragnień. Mało tego – zachowują się tak, jakby spełnianie życzeń mężczyzny sprawiało im ogromną rozkosz i jakby zawsze były gotowe, by te życzenia spełniać.

Nic więc dziwnego, że gdy naprzeciw mężczyzny, który spędza w takim świecie wiele godzin, stanie prawdziwa kobieta, ma on poważny problem ze zrozumieniem, o co jej właściwie chodzi.

Nie ma miejsca na odmowę

O ile jednak dla osoby dorosłej pornografia często bywa niebezpieczna, o tyle dla dziecka niebezpieczna jest w zasadzie zawsze. A odsetek dzieci, które stykają się z tego typu materiałami, jest przerażająco wysoki. Z badań przeprowadzonych w latach 2010–2012 przez Instytut Profilaktyki Zintegrowanej wynika, że 66 proc. uczniów i 54 proc. uczennic gimnazjów w Polsce miało kontakt z pornografią przed ukończeniem 12. roku życia.

To już światowa norma. Z badań przeprowadzonych w Indiach wynika, że 70 proc. chłopców po raz pierwszy zetknęło się z pornografią, mając mniej niż dziesięć lat. W Irlandii do oglądania materiałów pornograficznych przyznało się 80 proc. nastolatków i 40 proc. nastolatek. W Wielkiej Brytanii co drugie dziecko w wieku 11–14 lat oglądało materiały pornograficzne, a w Australii 64 proc. dzieci przyznaje, że wiedzę o seksie czerpie z materiałów pornograficznych.

Co grozi dziecku, które zaczyna w sposób przez nikogo niekontrolowany oglądać pornografię? – Osoby, które nie mają doświadczeń seksualnych i które nie osiągnęły jeszcze dojrzałości seksualnej, oglądając treści pornograficzne, nabierają błędnego wyobrażenia o seksualności – tłumaczy dr Lew-Starowicz. I dodaje, że chodzi o wyrobienie sobie poglądu na to, jak powinien wyglądać partner czy partnerka, a także jak powinien przebiegać sam akt seksualny. – W pornografii nie ma też miejsca na żadną głębszą relację – podkreśla.

O tych samych zagrożeniach mówi Łukasz Wojtasik z Fundacji Dzieci Niczyje. – Oglądając pornografię, dzieci zapoznają się z wypaczoną wizją seksu. To świat, w którym spotkanie i nawiązanie krótkiej relacji musi prowadzić do zbliżenia. Tu nie ma miejsca na odmowę – jeśli mężczyzna coś proponuje, kobieta zawsze się zgadza. Młodzi ludzie, z którymi rozmawiamy, są przekonani, że mężczyzna i kobieta muszą być zawsze gotowi na seks, że stosunek seksualny powinien trwać kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut, że seks analny czy oralny jest czymś, na co druga strona zawsze musi się zgodzić – wylicza przedstawiciel organizacji zajmującej się ochroną dzieci, m.in. przed zagrożeniami, jakie czyhają na nie w internecie. – Dochodzi do tego, że młodzi ludzie w trakcie zbliżeń naśladują pozycje widziane w filmach pornograficznych, mimo że były one wyłącznie efektem określonego ustawienia kamery – dodaje.

Dr Lew-Starowicz zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. – Pornografia może doprowadzić do zaburzenia rozwoju seksualnego u mężczyzn, u których może dojść do trudności w nawiązywaniu dojrzałych relacji seksualnych z kobietą. U takich mężczyzn zaczyna dominować aktywność masturbacyjna, do której dochodzi przy udziale pornografii. W tym wypadku pornografia może się stać wypełniaczem, który niszczy motywację do tworzenia głębszych, dojrzałych relacji.

Przedstawiciel Fundacji Dzieci Niczyje opisuje też niepokojący trend w pornografii, która staje się coraz bardziej brutalna, co szczególnie odbija się na pozycji kobiety w filmach tego typu. A dr Lew-Starowicz dodaje, że gdyby ktoś wielokrotnie oglądał materiały pornograficzne, w których dochodzi do przemocy, to mogłyby się u niego ukształtować złe wzorce kontaktów seksualnych.

Symptomatyczny jest tu przykład Indii – kraju, w którym bardzo często dochodzi do gwałtów. Z badania przeprowadzonego w 2014 roku w stanie Goa wynika, że 80 proc. studentów i uczniów szkół średnich w tym stanie oglądało filmy pornograficzne, a 40 proc. z nich takie, w których dochodziło do gwałtu. 76 proc. ankietowanych przyznało, że oglądanie gwałtu w filmie pornograficznym sprawia, iż sami mają ochotę dopuścić się takiego czynu.

Nic więc dziwnego, że w ostatnim czasie podejmowane są próby ograniczenia dostępu do sieciowej pornografii. Odciąć młodych Brytyjczyków od serwisów pornograficznych od kilku lat próbuje David Cameron. W 2013 roku brytyjski premier próbował wprowadzić w życie regulacje, które narzucałyby największym dostawcom internetu w Wielkiej Brytanii obowiązek domyślnego blokowania dostępu do stron o tematyce pornograficznej. Gdyby regulacje te weszły w życie, każdy odbiorca internetu w Wielkiej Brytanii, gdyby chciał korzystać ze stron pornograficznych, musiałby – przełamując wstyd – poinformować o tym dostawcę internetu.

Ostatecznie projekt upadł w wyniku sprzeciwu Liberalnych Demokratów, mniejszościowego partnera w koalicji, ale najwięksi dostawcy internetu na Wyspach zaczęli z własnej inicjatywy instalować filtry, które automatycznie odcinają internautów od zakazanych treści.

Przed tegorocznymi wyborami Cameron zaproponował z kolei, aby strony pornograficzne wymagały od użytkowników podawania dodatkowych informacji, np. szczegółów dotyczących karty kredytowej. Dzięki temu właściciel strony mógłby zweryfikować, czy rzeczywiście ma do czynienia z osobą, która ukończyła 18 lat. Jednak mimo determinacji Camerona większość Brytyjczyków wciąż nie ma problemu z dostępem do treści pornograficznych.

W Polsce projekt uchwały nakazującej operatorom sieci udostępnianie oprogramowania filtrującego zakazane treści na życzenie internauty zgłosiła pod koniec 2014 roku Beata Kempa z Solidarnej Polski. Ostatecznie jednak sejmowa komisja – z przyczyn formalnych – uchwały nie przyjęła.

Z kolei w Indiach w sierpniu tego roku resort telekomunikacji polecił dostawcom internetu odciąć dostęp do ponad 800 stron zawierających pornografię i erotykę. Wywołało to falę protestów i oskarżeń o cenzurowanie internetu. W efekcie, po zaledwie 48 godzinach, rząd wycofał się ze swojej decyzji, nakazując dostawcom blokowanie jedynie tych stron, które zawierają treści pedofilskie.

Czy takie odgórne próby rozwiązania problemu mają szansę na sukces? Nasi rozmówcy są sceptyczni. – Takie działania są z założenia skazane na niepowodzenie, bo osoby zamieszczające tego typu materiały będą zawsze trzy kroki przed tymi, którzy chcą im to utrudniać – mówi dr Lew-Starowicz. – Żadne działania nie uniemożliwią osobom, które tego chcą, kontaktu z pornografią – wtóruje mu Wojtasik.

Pewien sens w takich działaniach widzi Mirosława Adamczak, prezes Fundacji dla Kultury.pl, organizującej kampanię Ambasadorzy Bezpiecznego Internetu. – Porównałabym to do przestawienia książki na najwyższą półkę w bibliotece. My po nią sięgniemy bez trudu, a dziecko nie ma do niej dostępu – tłumaczy. Również ona przyznaje jednak, że problemu to nie rozwiąże, bo treści pornograficzne wciąż w sieci będą i co sprawniejsi internauci poradzą sobie z obejściem zabezpieczeń.

Update dla rodzica

Czy w walce z pornografią jesteśmy więc skazani na klęskę? Nie, ale nie wolno nam przerzucać odpowiedzialności za własne dzieci na państwo. Na pierwszej linii frontu muszą stanąć rodzice. – Nie doceniamy wiedzy dzieci, ich bystrości i dociekliwości. Rodzic nie może iść krok za dzieckiem, on musi iść równo z nim albo wręcz być przed nim. Kiedy na zajęciach w ramach kampanii Ambasadorzy Bezpiecznego Internetu pytamy dzieci, czy zdarza się, że rodzice proszą o pomoc w obsłudze internetu, często słyszymy odpowiedź: tak. A to oznacza, że to dziecko staje się przewodnikiem rodzica, a nie odwrotnie – mówi prezes Adamczak. Tymczasem, jak dodaje, obowiązkiem rodzica jest nadążanie za technologią, bo tylko wtedy może chronić dziecko przed zagrożeniami czyhającymi w internecie. Na ten sam problem zwraca uwagę przedstawiciel Fundacji Dzieci Niczyje. – Część rodziców wie, że istnieją filtry ograniczające dostęp do niebezpiecznych treści, ale instaluje je tylko na domowych komputerach. Tymczasem dziś coraz częściej dzieci oglądają pornografię na ekranach smartfonów. I choć na rynku istnieją również aplikacje przeznaczone dla tych urządzeń, to rodzice nie są świadomi, że powinni się nimi zainteresować – mówi Wojtasik. Jego słowa potwierdzają badania – dziś na całym świecie aż 49 proc. odbiorców pornografii internetowej ogląda ją, korzystając z urządzeń mobilnych.

Najważniejsze to nie zostawiać dziecka sam na sam z internetem. – Rodzic daje dziecku zabawkę w postaci tabletu czy smartfona i mówi: Boże, jaki on jest grzeczny. Bo dziecko po cichu sobie klika. Rodzic nie wie, czego ono szuka, wie tylko, że ma święty spokój – mówi prezes Adamczak. I radzi, aby jak najwięcej rozmawiać z dzieckiem i dyskretnie patrzeć mu na ręce. – Można zainstalować filtr, sprawdzić historię odwiedzin na stronach internetowych, a jeśli się dowiemy o wizycie na stronie pornograficznej – porozmawiać o tym spokojnie. Dziecko mogło na nią przecież trafić przez przypadek – tłumaczy.

Dr Lew-Starowicz podkreśla, że kluczową rolę w ochronie dziecka przed skutkami pornografii odgrywa edukacja seksualna – chodzi o to, aby młody człowiek nie zdobywał wiedzy o seksie ze stron pornograficznych. Dziś nie da się już – wzorem Kazimierza Rudzkiego z „Wojny domowej" – zamknąć sprawy rozmową z dorastającym synem o pszczołach i pędzie do reprodukcji.

Jak mówi Wojtasik, w ogóle należy odrzucić myślenie o jednej rozmowie, która załatwi sprawę. – To długofalowy proces. W przypadku młodszych dzieci warto przyjąć strategię „okazji". Samemu nie inicjować tematu, ale kiedy dziecko zadaje pytanie – odpowiadać. W żadnym razie nie można zostawiać pytań dziecka bez komentarza, bo jeśli młody człowiek raz uzna, że dla rodziców seks to temat tabu, przestanie pytać, a wiedzy zacznie szukać w pornografii – ostrzega przedstawiciel Fundacji Dzieci Niczyje.

– Dzieci muszą uzyskiwać edukację seksualną na właściwym etapie. A jeśli jednocześnie będą otrzymywały pozytywne, korygujące wzorce relacji międzyludzkich, w tym uczuciowo-erotycznych, to zagrożenie związane z pornografią zostanie zminimalizowane – podsumowuje dr Lew-Starowicz.

Bo tak naprawdę tylko od rodziców zależy, czy dziecko będzie postrzegało seks jako dopełnienie miłości, czy też dojdzie do wniosku, że po wymianie uprzejmości z przedstawicielem płci przeciwnej należy niezwłocznie przejść do kilkudziesięciominutowego seksu analnego.

W jednym z odcinków kultowego serialu animowanego „The Simpsons" przyjaciel Homera Simpsona zdradza mu, że napisał program, który umożliwia skrócenie czasu potrzebnego na ściągnięcie filmów pornograficznych o milion razy. Ta deklaracja dziwi żonę głównego bohatera, która pyta: „Czy ktoś rzeczywiście potrzebuje aż tak dużo pornografii?". W tym samym czasie Homer zaczyna się ślinić, mrucząc pod nosem: „milion razy".

Chociaż opisany odcinek serialu pochodzi sprzed kilkunastu lat, pod tym względem zmieniło się bardzo niewiele. Tym, co jest w sieci wszechobecne, nie są bowiem wcale zdjęcia kotów – lecz pornografia. Jeden z raportów poświęconych przemysłowi internetowemu nosi tytuł: „Internet stworzono dla pornografii". Nic dodać, nic ująć.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami