RAF. Niemieckie początki globalnego terroryzmu

Metody i formy przećwiczone cztery dekady temu przez niemieckich terrorystów z RAF zostały rozwinięte przez islamskich ekstremistów we współczesnym świecie, w którym partyzantkę miejską zastąpił światowy dżihad.

Aktualizacja: 22.10.2017 14:30 Publikacja: 22.10.2017 00:01

Ocaleni pasażerowie uprowadzonego samolotu Lufthansy schodzą na płytę lotniska we Frankfurcie. Jest

Ocaleni pasażerowie uprowadzonego samolotu Lufthansy schodzą na płytę lotniska we Frankfurcie. Jest 18 października 1977 r. Poprzedniej nocy terroryści z RAF, których uwolnienia domagali się palestyńscy porywacze boeinga, na wieść o fiasku akcji popełnili w więzieniu samobójstwo

Foto: AP/Fotolink

Europa w latach 70. ubiegłego wieku była – o czym często zapominamy – areną działań licznych organizacji terrorystycznych, z których jedną z najważniejszych była niemiecka Frakcja Czerwonej Armii (Rote Armee Fraktion; RAF). To z jej dziejami związana jest „Niemiecka jesień" – przełomowe w historii terroru wydarzenia sprzed 40 lat.

Nazwa odnosi się do wydarzeń z września i października 1977 r. Przywódcy tzw. pierwszej generacji RAF, wśród nich Andreas Baader i Gudrun Ensslin, byli w tym czasie już osadzeni w więzieniu w Stammheim. Ich pozostali na wolności kompani uprowadzili szefa Związku Pracodawców Hannsa Martina Schleyera, żądając uwolnienia swoich przywódców. Akcję porwania skoordynowali z palestyńskimi terrorystami – palestyńskie komando uprowadziło samolot Lufthansy. Po brawurowej operacji uwolnienia zakładników przeprowadzonej przez niemiecką antyterrorystyczną jednostkę GSG9 w Mogadiszu przywódcy RAF popełnili w Stammheim samobójstwo, a w ślad za tą informacją zamordowano uprowadzonego Hansa Martina Schleyera.

Pomocna dłoń Palestyńczyków

Gdy nadeszła „Niemiecka jesień", Frakcja Czerwonej Armii była już nad Renem dobrze znaną nazwą. Ta skrajnie lewicowa organizacja terrorystyczna działała od 1970 r. Zwłaszcza w początkowym okresie działalności, nazywana była grupą Baader-Meinhof od nazwisk pierwszych liderów organizacji Andreasa Baadera i Ulrike Meinhof, którzy rewolucyjną działalność rozpoczęli na fali protestów studenckich końca lat 60. Celami ataków RAF stały się symbole systemu społeczno-ekonomicznego – dysponenci polityczni, wojsko, policja, koncerny prasowe i przemysłowe.

Na formę działalności grupa wybrała partyzantkę miejską. Wywodząca się z Ameryki Łacińskiej koncepcja była, zdaniem RAF, jedyną słuszną metodą w sytuacji, gdy ogólnie siły rewolucyjne były słabe (czyli przy braku szerokiego poparcia społecznego). Partyzantka miejska wynikała z negacji demokracji parlamentarnej i była, jak to określano, „bronią w walce klasowej", jednocześnie zakładała stworzenie kompleksowej, nielegalnej struktury organizacyjnej.

RAF w ciągu 28 lat dokonywała zamachów, porwań, kradzieży, współpracując przy tym z innymi organizacjami terrorystycznymi, tak europejskimi, jak i z Bliskiego Wschodu. Odpowiada m.in. za zamachy na wydawnictwo Axel Springer, V Korpus Armii USA we Frankfurcie nad Menem oraz kwaterę wojsk NATO w Heidelbergu (wszystkie ataki przeprowadziła w 1972 r.), zabójstwo prokuratora generalnego Siegfrieda Bubacka (1977 r.), zamach na generała Alexandra Haiga (1979 r.; generał przeżył), zamachy na szefa koncernu zbrojeniowego MTU Ernsta Zimmermana (1985 r.), urzędnika MSZ Gerolda von Braunmühla (1986 r.), prezesa koncernu Renault George'a Besse'a (we współpracy z francuską organizacją Action Directe; 1986 r.), prezesa Deutsche Bank Alfreda Herrhausena (1989 r.), ostrzał ambasady USA w Bonn (1991 r.), zabójstwo Detleva Rohweddera, szefa Funduszu Powierniczego (w tym samym roku) i zamach bombowy na więzienie w Weiterstadt (1993 r.; straty wyniosły 100 mln marek!).

5 września 1977 r. terroryści porwali przewodniczącego Związku Pracodawców Niemieckich Hannsa Martina Schleyera, mimo że ten jako jedna z najważniejszych osobistości życia politycznego otrzymał wcześniej specjalną ochronę. Zamachu dokonano, kiedy wracał samochodem po pracy do domu. Kierowca zauważył na środku ulicy wózek dziecięcy i się zatrzymał. Wtedy auto zostało ostrzelane z broni maszynowej. Członkowie ochrony zginęli na miejscu, zastrzelono także kierowcę, a samego Schleyera porwano. Dokonało tego Komando Siegfried Hausner – terroryści grupowali się w tzw. komanda, małe komórki, którym nadawali nazwy swoich zmarłych towarzyszy. Hausner był terrorystą RAF, który brał udział w zamachu na ambasadę RFN w Sztokholmie w 1975 r.

Terroryści żądali zwolnienia „więźniów politycznych", umożliwienia im bezpiecznego przelotu samolotem do wybranego przez nich kraju oraz po 100 tys. marek na osobę (średnia płaca wynosiła wówczas miesięcznie niewiele ponad 500 marek). Pierwsza seria oświadczeń była wydawana przez terrorystów właściwie dzień po dniu – 5, 6, 7, 8, potem 12, 13 września – w kolejnych oświadczeniach powtarzały się groźby i żądania, m.in. domagano się zaprzestania akcji poszukiwawczej prowadzonej przez policję. Władze tymczasem starały się zyskać na czasie, postanowiono nie dopuścić do wymiany więźniów. W sztabie kryzysowym padały różne pomysły – od wydania pozornej zgody na żądania i wywiezienia terrorystów np. do Izraela, odczekania na uwolnienie Schleyera, a potem aresztowania wszystkich zamachowców, aż po dość radykalny pomysł polityka CSU Franza Josefa Straussa, który zaproponował, żeby powołać sądy wojskowe i za każdego zastrzelonego zakładnika zabijać jednego terrorystę. Nie zdecydowano się na tak radykalne posunięcia. Pertraktacje się przedłużały, w prasie pojawiały się dramatyczne zdjęcia Schleyera trzymającego kartkę papieru z informacją, ile już dni jest więziony.

W tym czasie terroryści RAF otrzymali propozycję pomocy od palestyńskich terrorystów. Część komanda była w Bagdadzie, gdzie Palestyńczycy zaproponowali porwanie samolotu. W wywiadzie przeprowadzonym z jednym z porywaczy Schleyera, Stefanem Wisniewskim, dziennikarze pytali później, czy porwanie samolotu było zgodne z koncepcją walki RAF. Wisniewski odpowiedział, że ponieważ więźniowie Stammheim (czyli kierownictwo RAF) nie potępili jednoznacznie takich rozwiązań, po długiej debacie terroryści przystali na plan Palestyńczyków.

Wzorcowy Czarodziejski Ogień

Nadszedł 13 października 1977 r. Tego dnia grupa palestyńskich terrorystów podająca się za Komando Martyr Halimeh porwała boeinga 707 Lufthansy, który wracał z Majorki do Frankfurtu z 86 turystami na pokładzie. Samolot wylądował na lotnisku w Rzymie, gdzie zatankował paliwo. Porywacze – dwie kobiety i dwóch mężczyzn – domagali się zwolnienia z więzienia „niemieckich towarzyszy", a także dwóch palestyńskich terrorystów aresztowanych w Turcji; zażądali też 15 mln dolarów. Przywódca porywaczy przedstawił się jako kapitan Mahmud.

Tego samego dnia Komando Siegfried Hausner wydało oświadczenie, w którym ponowiło ultimatum w sprawie uwolnienia więźniów (do 16 października) i podkreśliło, że żądania są takie same, jak te stawiane przez „kapitana Mahmuda". Kanclerz Helmut Schmidt podjął decyzję o podjęciu próby odbicia zakładników. Zadanie to wypełnić mieli komandosi elitarnej jednostki antyterrorystycznej GSG9 (utworzonej po zamachu podczas igrzysk w Monachium w 1972 r., kiedy okazało się, że służby nie były przygotowane na skuteczne działanie w sytuacjach zakładniczych). Samolot z antyterrorystami i ministrem spraw wewnętrznych Hansem Jürgenem Wischniewskim na pokładzie ruszył w ślad za porywaczami.

Z Rzymu boeing poleciał na Cypr, następnie lądował kolejno w Damaszku i Dubaju. Terroryści postawili ultimatum: jeśli do 16 października nie zostaną spełnione ich żądania, wysadzą samolot w powietrze. Następnie samolot wylądował w Adenie (Jemen Południowy), gdzie terroryści zastrzelili pierwszego pilota Jürgena Schumanna, bo ten drogą radiową przekazał o nich informacje, które trafiły do prasy. Niektórzy dziennikarze opublikowali je, podając, kto jest ich źródłem...

17 października samolot wylądował w Mogadiszu w Somalii. W ślad za nim trafiła tam maszyna z komandosami GSG9, a rząd niemiecki otrzymał od somalijskich władz pozwolenie na przeprowadzenie akcji odbicia samolotu na ich terytorium. Od razu podjęto przygotowania do akcji, a terrorystom przekazano informację, że więźniowie polityczni zostali uwolnieni i są już w drodze do Somalii.

Operacja odbicia samolotu z rąk terrorystów przeprowadzona pod kryptonimem „Magic Fire" (niem. Feuerzauber, pol. Czarodziejski Ogień) jest jedną z najsłynniejszych tego typu w historii oddziałów antyterrorystycznych. Podaje się za przykład dobrej organizacji i pomyślnego przeprowadzenia zaplanowanych działań.

W wyniku akcji nie zginął żaden z zakładników. Jeszcze podczas likwidowania terrorystów, tylnymi drzwiami zaczęto ewakuować pasażerów. Troje porywaczy (dwóch mężczyzn i kobieta) zostało zabitych na miejscu, jedna z terrorystek, ciężko ranna, przeżyła.

Nigdy nie zapomnimy tej krwawej łaźni

Stefan Wisniewski w 1997 r. pisał, że terroryści zakładali, iż wylądują w Jemenie Południowym, a ponieważ było to państwo bloku wschodniego, rząd Niemiec Zachodnich nie uzyska od władz pomocy i nie będzie możliwe przeprowadzenie akcji odbicia zakładników. Zdaniem Wisniewskiego decyzję o tym, że samolot nie może pozostać w Adenie, gdzie lądował, podjęto w Związku Radzieckim lub NRD. Terroryści liczyli na to, że ze względu na sympatie polityczne pomiędzy Jemenem a Palestyńczykami (a raczej wrogość pomiędzy Jemenem a Izraelem), samolot będzie mógł zatrzymać się w tym kraju. Najwyraźniej nie przewidzieli, że zamach potępią najważniejsze państwa bloku wschodniego i Jemen będzie musiał zastosować się do ich decyzji.

Tej samej nocy, kiedy GSG9 szturmowało samolot, po nadaniu przez radio wiadomości o powodzeniu akcji, w więzieniu w Stammheim samobójstwo popełnili prominentni członkowie RAF: Andreas Baader, Jan Carl Raspe i Gudrun Ensslin. Wraz z nimi znaleziono ranną Irmgard Möller. Baader miał ranę postrzałową w tyle głowy, Raspe w skroni, Ensslin powiesiła się na kracie okiennej. Möller miała cztery rany kłute zadane w pierś.

Śmierć więźniów wywołała kontrowersje, biegli stwierdzili jednak, że były to samobójstwa, w przypadku Baadera dokonane tak, żeby wzbudzić podejrzenia o morderstwo. Odrębną kwestią pozostaje pytanie, w jaki sposób więźniowie dostali broń. O jej dostarczenie oskarżano adwokatów.

19 października porywacze zastrzelili Schleyera – jego zwłoki znaleziono w bagażniku samochodu w Mühlhausen (Mulhouse, Francja). Komando Siegfried Hausner wydało tego samego dnia oświadczenie: „Po 43 dniach zakończyliśmy korupcyjną i pożałowania godną egzystencję Hannsa Martina Schleyera. Pan Schmidt (kanclerz Niemiec – K.M.), który od początku w swoim wyrachowaniu igrał z jego śmiercią, może go znaleźć na ulicy Chales Peguy w Mulhouse, w zielonym audi 100, z rejestracjami Bad Homburg. Jego śmierć w obliczu masakry z Mogadiszu i Stammheim pozostaje dla nas bez znaczenia. Andreasa, Gudrun, Jana, Irgmgard i nas nie zaskoczyła faszystowska dramaturgia imperialistycznego zniszczenia walk wyzwoleńczych. Nigdy nie zapomnimy tej krwawej łaźni ani Schmidtowi, ani jego koalicjantom. Walka dopiero się zaczęła! Wolność dzięki zbrojnej antyimperialistycznej walce!".

Śmierć Schleyera i wydane oświadczenie można odbierać jako wyraz wściekłości i bezsilności. Terrorystom nie udało się wymusić zwolnienia więźniów, mimo zaangażowania palestyńskich towarzyszy, co więcej, porwanie Schleyera stało się punktem wyjścia do tragicznych wydarzeń, w wyniku których śmierć ponieśli pilot samolotu, Schleyer, także trzech terrorystów palestyńskich oraz kierownictwo Frakcji Czerwonej Armii.

Nie bagatelizować RAF

Działalność Frakcji Czerwonej Armii na przestrzeni 28 lat (organizacja istniała do 1998 r.) jest wręcz modelowym przykładem dynamiki rozwoju ugrupowania terrorystycznego. RAF należy do prawdziwych pionierów nowoczesnego terroryzmu – stosowała porwania, wymuszenia, napady na banki, by sfinansować zakup broni, dokonywała zamachów bombowych na kwatery wojskowe, utrzymywała związki z bliskowschodnimi terrorystami (ale również z organizacjami z Francji czy Włoch). To początek zjawiska, które można określić jako globalizację terroryzmu. RAF wywarła wpływ na wiele innych grup terrorystycznych działających w różnych państwach. Również współcześnie można znaleźć ugrupowania, które – świadomie lub nieświadomie – powielają wzorce zapoczątkowane przez Baader-Meinhof. Przykładem może być chociażby sieciowa struktura i rozproszenie komórek działających pod wspólnym szyldem RAF, co przywoływać może na myśl model działania współczesnych organizacji terrorystycznych.

RAF zasługuje na szczególną uwagę również ze względu na fakt, że organizacja ta – jako jedna z pierwszych – w swoich strategiach przywiązywała dużą wagę do przekazów medialnych i swoistej „komunikacji społecznej", a to aspekt, który wydaje się szczególnie istotny dla rozwoju międzynarodowego terroryzmu. Terroryści potrzebują mediów, by wywoływać strach na masową skalę oraz aby ich żądania zaistniały w świadomości opinii publicznej. Przykładem mogą być tu porwania – terroryści na Bliskim Wschodzie porywają zagranicznych turystów, dziennikarzy, a następnie potęgują grozę i wzmacniają żądania z pomocą zdjęć i filmów, na których są ukazane ofiary. Przywołuje to skojarzenia z dramatycznymi zdjęciami uprowadzonego Hannsa Martina Schleyera na tle logotypu RAF. Rola mediów w strategii RAF wyznaczyła kierunek działania dla późniejszych ugrupowań terrorystycznych.

Obecnie kształtowanie świadomości społecznej przez sprawnie posługujące się nowymi mediami i strategiami marketingowymi organizacje terrorystyczne można porównać do budowania marki produktu komercyjnego. Ta marka ma budzić w mieszkańcach krajów zachodnich jednoznaczne uczucie strachu i temu podporządkowane są starannie planowane, wręcz reżyserowane i przeprowadzane z najwyższym okrucieństwem egzekucje zakładników, których nagrania wideo są następnie publikowane w internecie. W ostatnich dekadach zmienił się zatem sposób, w jaki terroryści korzystają ze środków masowego przekazu, a mówiąc precyzyjniej, w jaki wykorzystują media dla osiągnięcia swoich celów, niemniej podstawowe prawa rządzące ich strategiami komunikacyjnymi pozostają niezmienne.

Z drugiej strony współczesne zamachy często mają na celu spowodowanie śmierci jak największej liczby osób, podczas gdy w latach 70. dominowała metoda porwań znanych ludzi reprezentujących biznes lub politykę. Natomiast już wówczas podkładano ładunki wybuchowe, a fakt, że w przypadku działalności RAF nie pociągnęło to za sobą dużej liczby ofiar jest kwestią przypadku.

Bezpośrednie porównywanie RAF i Al-Kaidy/ISIS pod względem „widowiskowości zamachów", ich brutalności lub liczby ofiar może prowadzić do pozbawionego głębszej refleksji usprawiedliwiania albo bagatelizowania działalności tej pierwszej. Nawet jeśli zamachy przeprowadzane przez RAF były mniej „spektakularne", to metody i formy przećwiczone przez niemieckich terrorystów zostały niejako rozwinięte przez islamskich ekstremistów we współczesnym świecie, w którym partyzantka miejska została zastąpiona przez globalny dżihad. ©?

Dr Katarzyna Maniszewska jest ekspertem Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas, wykładowcą akademickim i autorką licznych publikacji poświęconych historii Frakcji Czerwonej Armii, w tym „Pionierzy terroryzmu europejskiego: Frakcja Czerwonej Armii" (publikacja dostępna jest w całości, bezpłatnie na stronie wydawnictwa: http://apeiron-wydawnictwo.pl/wp-content/uploads/2017/01/frakcja.pdf) oraz „Terroryzm a media: środki masowego przekazu i literatura a rozwój terroryzmu w Republice Federalnej Niemiec w latach 1968–1998"

Europa w latach 70. ubiegłego wieku była – o czym często zapominamy – areną działań licznych organizacji terrorystycznych, z których jedną z najważniejszych była niemiecka Frakcja Czerwonej Armii (Rote Armee Fraktion; RAF). To z jej dziejami związana jest „Niemiecka jesień" – przełomowe w historii terroru wydarzenia sprzed 40 lat.

Nazwa odnosi się do wydarzeń z września i października 1977 r. Przywódcy tzw. pierwszej generacji RAF, wśród nich Andreas Baader i Gudrun Ensslin, byli w tym czasie już osadzeni w więzieniu w Stammheim. Ich pozostali na wolności kompani uprowadzili szefa Związku Pracodawców Hannsa Martina Schleyera, żądając uwolnienia swoich przywódców. Akcję porwania skoordynowali z palestyńskimi terrorystami – palestyńskie komando uprowadziło samolot Lufthansy. Po brawurowej operacji uwolnienia zakładników przeprowadzonej przez niemiecką antyterrorystyczną jednostkę GSG9 w Mogadiszu przywódcy RAF popełnili w Stammheim samobójstwo, a w ślad za tą informacją zamordowano uprowadzonego Hansa Martina Schleyera.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów