A wszystko to wina nowożeńców. Muszą się spieszyć, za chwilę spadnie reszta liści i plenery ich ślubnej sesji stracą cały urok. Więc snują się, jedni po drugich, na zmianę znudzeni i poirytowani, w towarzystwie fotografów wynajętych, żeby uwiecznić ich szczęście. A że w tym układzie wszyscy są profesjonalistami, to i państwo młodzi rozpromieniają się i zaczynają okazywać sobie wszelkie konieczne czułości, kiedy tylko fotograf da znać. I równie szybko przestają. Mają już w końcu serdecznie dosyć tej całej maskarady, a poza tym słońce nie będzie przecież wiecznie gwarantowało właściwego oświetlenia.