Kraj wspaniałej przyrody, rozwiniętych technologii, zaawansowanej cywilizacji. Kraj, o którym mówi się, że o dziesięć lat wyprzedza Europę. Ale czy we wszystkim? Gdy po pobycie w Stanach Zjednoczonych człowiek ląduje we Frankfurcie, także w Warszawie, oddycha z ulgą. Nie musi już oglądać kobiet w legginsach, mężczyzn w gatkach, klapkach i za dużych T-shirtach. Po wizycie w amerykańskim mallu w warszawskiej Galerii Mokotów można się poczuć jak w wyrafinowanym europejskim salonie. Wspaniała Ameryka to nie jest kraj eleganckich ludzi.
Oczywiście nie wszędzie jest tak samo. Arizona, Teksas, interior to nie Nowy Jork i San Francisco. Rolnik z Idaho nie przypomina bostończyka. Ale generalnie w Stanach poza obsadą serialu „The Rachel Zoe project" (reality show ze stylistką w roli głównej – red.) mało kto przejmuje się ciuchami. Ludzie ubierają się wygodnie i funkcjonalnie. Sportowe buty, dżinsy, kurtka, T-shirt, bluza, strój do ćwiczeń – obcisłe legginsy i top. Zimą puchowa kurtka. Tylko Waszyngton i finansowa dzielnica Nowego Jorku są pod krawatem i w kostiumie. Wiadomo – urzędy federalne, giełda. Ale gdy Amerykanin jest w swojej wiosce albo na swojej „dzielni", gdy idzie do supermarketu, do sklepu spożywczego, nie przejmuje się ubraniem. Dobrane, pasujące stylem i kolorami? Po co? Byle było wygodnie.
Podbój przez buty
A jednak przy swoim braku stylu amerykański styl zdominował świat. Podbił go estetycznie i ekonomicznie. Zaraził wygodnym, swobodnym ubraniem, wprowadził swoje reguły.
Na początku były dżinsy. Na pomysł roboczych, tanich portek dla robotników wpadł żydowski kupiec Lévi-Strauss. W czasach gorączki złota zaczął je szyć z grubego, mocnego materiału, który nazwano denimem. Ale pierwsze lewisy i dzisiejsze spodnie dzielą lata świetlne. Dziś rynek dżinsów to roczna produkcja warta 1,5 mld dolarów, domy towarowe, w których całe piętra poświęcone są dżinsom, specjaliści, których zadaniem jest ustalić, jak powinna być wszyta tylna kieszeń, żeby spodnie leżały jak najbardziej sexy. To wreszcie najbardziej wyrafinowane techniki postarzania, zmiękczania, barwienia i dziurawienia. Niebieskie spodnie okazały się najgenialniejszym wynalazkiem garderoby XX wieku.
Innym były buty sportowe. Moda na sport, która narodziła się w latach 70. ubiegłego wieku, zaowocowała rozwojem rynku wyspecjalizowanych ubrań i obuwia. Potem potoczyło się lawinowo i dzisiaj rynek butów sportowych ma wartość 85 mld dolarów. W obecnym millennium z kategorii użytkowej awansowały do fantazyjnej krainy mody. A w niej nadbudowa liczy się bardziej niż walor praktyczny. Podobnie jak dżinsy adidasy są egalitarne, wygodne, całoroczne. A dodatkowo są wciąż inne, co rok nieoczekiwane.