Jan Maciejewski: Małe apokalipsy

Trwa „złota era telewizji", epoka, w której najciekawsze produkcje możemy oglądać już nie w salach kinowych, ale na małych ekranach telewizorów czy laptopów.

Aktualizacja: 19.08.2017 15:08 Publikacja: 18.08.2017 00:01

Jan Maciejewski: Małe apokalipsy

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Siła seriali telewizyjnych polega nie tylko na tym, że tworzą je coraz lepsi reżyserzy i scenarzyści, a występują w nich największe gwiazdy. Zaczynają one również diagnozować stan ducha współczesnych społeczeństw. Mówią o tym, czego pragniemy, jakie są nasze ambicje czy tęsknoty. Ale zdarza się, że opowiadają również o lęku, najbardziej skrywanej przez nas, a jednocześnie w potężny i często niezrozumiały sposób kierującej naszym życiem emocji.

Pewnego dnia znika co 50. człowiek, W sumie około 140 mln ludzi. Znikają dobrzy i źli, starzy i młodzi, celebryci i żebracy, wyznawcy każdej religii, członkowie wszystkich narodów – w każdej z tych grup w podobnej, wynoszącej 2 procent liczbie. Nie wiadomo, co się z nimi stało, gdzie są, czy kiedyś wrócą, czy może przeciwnie, do podobnego zniknięcia dojdzie ponownie. Nie wiemy, czy dla tych, którzy odeszli, była to kara czy nagroda. Trzy lata po tym wydarzeniu rozpoczyna się akcja serialu HBO „Pozostawieni". Jego akcja nie toczy się w rytmie hipotez na temat przyczyn tego, co się stało. „Pozostawieni" opowiadają o tym, co dzieje się z tymi, którzy zostali.

Nagłe zniknięcie milionów osób ujawnia jeden z największych lęków męczących ludzi żyjących w odczarowanym świecie. Lęku przed sytuacjami, których sensu nie jesteśmy w stanie wyjaśnić. Przecież mieliśmy rozumieć rzeczywistość – właśnie po to opakowaliśmy ją setkami naukowych teorii, wplatających każde wydarzenie w odpowiedni ciąg przyczynowo-skutkowy. W spotkaniu z niepojętym okazujemy się bezradni. Jeden z sezonów serialu toczy się w miejscowości, która jako jedyna w całych Stanach Zjednoczonych nie została dotknięta odejściem żadnego z jej mieszkańców. Z całego kraju zjeżdżają się do niej pielgrzymi, jak do miejsca objawień. Ale jedynym objawieniem, do jakiego tam doszło, był fakt, że nic się nie zmieniło. Celem tamtych pielgrzymek jest więc nie spotkanie z Bogiem, transcendencją, ale z dawnym status quo, obrazem świata, który wydawał się wyjaśniony, przewidywalny, bezpieczny.

Ale jest i inny lęk, który w „Pozostawionych" zostaje nie tyle zdiagnozowany, ile obnażony. Lęk przed tym, że moje życie, biografia jest już zamknięta, określona. Lęk, którego ofiarą padają nasze więzi, rodziny i przyjaźnie. Który sprawia, że nie potrafimy budować niczego, co miałoby trwać całe życie. Że ciągłość powoduje uczucie osaczenia, a zmiana jest pociągającą obietnicą. Bo gdzieś tam może czekać coś ciekawszego, bardziej wartego wysiłku niż relacje, w których trwam teraz. Pomysł opisania świata po zniknięciu 2 procent ludzkości byłby tylko niewinną zabawą, gdyby nie był on jedynie środkiem do opowiedzenia o naszym świecie. A wbrew pozorom prawie nie różni się on od tego, który możemy zobaczyć w serialu HBO. Inna jest jedynie skala – tam do niezrozumiałego odejścia doszło nagle, w jednym momencie. Tutaj ludzie znikają z naszego życia w mniej skoordynowany sposób, z powodów, które udajemy, że rozumiemy i akceptujemy. Ale nie zmienia się najważniejsze – dziury, puste miejsca w przestrzeni i w nas samych po tych, którzy odeszli.

W świecie „Pozostawionych" do odejścia dochodzi bez niczyjej woli. Dlatego wydaje się ono bezsensowne. Tak jakby przez sam fakt, że nasze decyzje są owocem wolnej woli, zyskiwałyby one sensowność. Ale beztroska płynność nie ma sensu, nawet jeżeli stoją za nią socjologiczne teorie. Nie ma sensu samotność, na którą skazujemy innych ludzi. W recenzjach serialu przewija się stwierdzenie, że utrzymany jest on w apokaliptycznym nastroju. Może i rzeczywiście tak jest. Ale nie zmienia to faktu, że to wciąż opowieść o nas samych. Po prostu żyjemy w świecie, który jest nieprzerwanym ciągiem małych końców świata.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Siła seriali telewizyjnych polega nie tylko na tym, że tworzą je coraz lepsi reżyserzy i scenarzyści, a występują w nich największe gwiazdy. Zaczynają one również diagnozować stan ducha współczesnych społeczeństw. Mówią o tym, czego pragniemy, jakie są nasze ambicje czy tęsknoty. Ale zdarza się, że opowiadają również o lęku, najbardziej skrywanej przez nas, a jednocześnie w potężny i często niezrozumiały sposób kierującej naszym życiem emocji.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Żadnych czułych gestów