Plus Minus: W roku 1922 wyjechał pan na wakacje nad morze. Proszę podzielić się wrażeniami z wyjazdu.
Pojechaliśmy z żoną na Hel i zamieszkaliśmy w miejscowości tej nazwy, położonej na samym końcu półwyspu. Jest tam wioska zamieszkała niegdyś przez wychodźców z Holandii. Domy jej zbudowane w stylu holenderskim są bardzo ciekawe, a położenie na wąskim przesmyku wśród morza, piękne. Za wsią był tam niewielki hotel zbudowany przez Niemców (o nazwie Polonia). Wynajęliśmy mieszkanie w domu sąsiadującym z hotelem i jadaliśmy tam obiady. W Polonii mieszkał Zygmunt Wasilewski. Zapoznał on nas z przebywającymi tam Żeromskim i znanym artystą dramatycznym Kazimierzem Kamieńskim. W ich towarzystwie jadaliśmy obiady, a potem przy czarnej kawie toczyliśmy długie pogawędki.
I jakie wrażenie na panu wywarł wówczas Żeromski?
Spotkanie się z nim na Helu przekonało mnie, że był to człowiek pełen wdzięku, dobry i interesujący, bo bardzo ludzki. Zbieżność poglądów na wojnę i na wypadki towarzyszące jej w Polsce ułatwiła w dużym stopniu obcowanie nasze w jadalni i na obszernej werandzie Hotelu Polonia. Żeromski dużo widział i dużo przeżył, a umiał opowiadać w sposób zajmujący. Zapamiętałem dobrze to, co mówił o swojej wizycie u Piłsudskiego po powrocie z Prus Wschodnich, by wziąć udział w agitacji plebiscytowej. Uważał za swój obowiązek zdanie sprawy z tego, co tam zaobserwował naczelnikowi Państwa. Opowiadał mu więc dość obszernie o swoich doświadczeniach i nie omieszkał zwrócić mu uwagi na znaczenie dla Polski morza i dobrego zagospodarowania się na jego wybrzeżu. Piłsudski słuchał niechętnie, wreszcie przerwał i powiedział: „Cóż to za morze, to raczej sadzawka". Żeromskiego to oburzyło, skrócił więc swoje opowiadanie i wyszedł.
Stanisław Kozicki – polityk i publicysta związany z Narodową Demokracją, członek Komitetu Narodowego Polskiego, poseł na Sejm RP