Czeskie dojrzewanie
W dzieciństwie dużo chorowała, wiele czasu przeleżała w szpitalu, poznała smak inności i samotności. Zaczęła pochłaniać książki. Później czekały ją studia reżyserskie. W Pradze, bo w Polsce w tamtym czasie Hollandówna nie miała szansy, by dostać się do szkoły łódzkiej. Czeska FAMU okazała się świetnym doświadczeniem. Przyszła reżyserka była też świadkiem praskiej wiosny i sowieckiej interwencji. – Obserwowałam kraj, który zachłysnął się wolnością, a potem znów gasł i pochmurniał – wspomina. Przeżyła aresztowanie w czasie manifestacji, więzienie. Pierwsze miłości i małżeństwo.
Po powrocie do Warszawy Holland zadebiutowała „Wieczorem u Abdona" – poetycką impresją nakręconą według opowiadania Iwaszkiewicza. Rok później powstały gorzkie, społecznie ostre „Niedzielne dzieci" o nielegalnej adopcji, wreszcie pełnometrażowe, nakręcone razem z Pawłem Kędzierskim i Jerzym Domaradzkim „Zdjęcia próbne".
Na przełomie lat 70. i 80. filmowcy rozpoznali społeczne nastroje i niepokoje, które doprowadziły do solidarnościowej rewolucji 1980 roku. Skupieni wokół Andrzeja Wajdy młodzi reżyserzy stali się współtwórcami polskiego „kina moralnego niepokoju". Holland zrealizowała sztandarowe dzieła tego nurtu. W „Aktorach prowincjonalnych" sportretowała ludzi zdeprawowanych przez lata socjalizmu, skazanych przez socjalizm na życiową klęskę, a przecież buntujących się przeciwko układom, korupcji i „podwójnej moralności". W tamtym okresie powstała też „Gorączka" oparta na „Dziejach jednego pocisku" Andrzeja Struga – jak określiła to sama reżyserka, opowieść „o rewolucji zjedzonej przez mechanizm zdrady i prowokacji". A wreszcie, w 1981 r., przejmujący film o alienacji i braku nadziei, „Kobieta samotna". Historia romansu starzejącej się kobiety i kulawego listonosza, która także dzisiaj piecze i boli.
Stan wojenny zastał Holland w Szwecji. Nie wróciła do kraju. – Cena za emigrację zawsze jest wysoka – mówi. W jej przypadku oznaczała rozłąkę z najbliższymi, z mężem. Po perturbacjach udało jej się sprowadzić do Paryża córkę. Pierwsze lata na Zachodzie były też dla niej trudne jako dla artystki. We Francji straciła wrażliwość na niuanse, język i smak dnia codziennego. Może dlatego, stając znów za kamerą, zwróciła się ku historii. Jej pierwszym filmem zrealizowanym na Zachodzie były „Gorzkie żniwa" – opowieść o żydowskiej dziewczynce przechowywanej za okupacji w wiejskim domu. To była nominacja do Oscara.
Potem zrealizowała „Zabić księdza" o księdzu Popiełuszce. I film „Europa, Europa". Za jego scenariusz dostała kolejną nominację oscarową. Dotknęła tu tematów, które zawsze ją interesowały – zapętlenia w historii, totalitaryzmów XX wieku, ale też podwójnej tożsamości i słabości ludzkiej natury. Pytała: kim był żydowski chłopak, który trafił do elitarnej nazistowskiej szkoły? Zaszczutym człowiekiem próbującym przeżyć wojnę czy oportunistą, który w imię przetrwania wyrzekł się wartości? Pytania o tożsamość zadawała też we francuskim „Olivier, Olivier".
W 1993 r. dla wytwórni Warner Bros Holland zekranizowała „Tajemniczy ogród", udowadniając, że kino dla dzieci może być piękne i mądre. Film zarobił za oceanem 32 mln dolarów i Ameryka otworzyła przed reżyserką ramiona. Mogła wrosnąć w Hollywood, ale zamiast nakręcić blockbuster z amerykańską gwiazdą, zdecydowała się na zrealizowanie w Europie trudnego, gorzkiego obrazu o Rimbaudzie i Verlainie – „Całkowite zaćmienie", gdzie zresztą rozkwitł 20-letni wówczas Leonardo DiCaprio. W USA również pracowała, tyle że na własnych warunkach. Wyreżyserowała „Plac Waszyngtona" według Henry'ego Jamesa i „Trzeci cud", w którym w czasach racjonalizmu mówiła o potrzebie wiary. Inteligentnie, nie dając recept, tylko zadając pytania. Robiła kino przystępne, lecz wyzywające intelektualnie. Taka też była „Kopia mistrza" – historia starego, tracącego słuch Beethovena i jego uczennicy. Głęboki film o człowieku obdarzonym przez Boga wielkim talentem, o męce i euforii tworzenia, o smaku sukcesu i klęski.