Bogusław Chrabota: Populizm on demand

O populizmach dwóch. Ten pierwszy jest rozpoznawany powszechnie. To populizm władzy, która lubi przekupywać wyborców. Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie jest w tej dziedzinie oryginalny.

Aktualizacja: 20.05.2018 16:10 Publikacja: 18.05.2018 17:00

Bogusław Chrabota: Populizm on demand

Foto: Fotorzepa/ Roman Bosiacki

O tym, że poparcie dla władzy się kupuje, wiedzieli już Rzymianie, ale faktem jest, iż PiS jako pierwszy po 1989 roku zastosował to na tak szeroką skalę i ubierając w tak zgrabną aksjologię. Zgrabną na tyle, że dziś żaden polski polityk o zdrowych zmysłach nie powie, iż 500+ to szkodliwe rozdawnictwo i polityczny błąd. Mówią to biznesmeni, mówią niektórzy z ekspertów, ale dominująca narracja raczej wspiera ten program jako formę przywracania sprawiedliwości społecznej. Nawet liberałowie tłumaczą, że patologie Trzeciej Rzeczypospolitej wykluczyły pewne grupy z kręgu beneficjentów przemian i trzeba je wesprzeć finansowo (ciekawe, że w tej narracji cel demograficzny prawie nie istnieje).

Dlaczego jednak 500 zł na drugie i kolejne dziecko, a nie na przykład 750 albo 1500 na każde? Tego nie wie nikt poza specami od budżetu, którzy wyliczyli, że właśnie taką kwotę państwo jest w stanie wytrzymać. Wniosek? Nie chodzi tu o żadną sprawiedliwą rekompensatę, ale o arytmetycznie skalkulowaną dotację do budżetów domowych wyborców, która ma na celu zapewnienie ich lojalności. Podobny cel ma projekt 300+, czyli wyprawek szkolnych. Znów w ruch poszły partyjna kreatywność i kalkulatory w Ministerstwie Finansów. Kolejna czysta gotówka wstrzyknięta do portfeli Polaków ma przypomnieć, że ta władza nie składa pustych obietnic, tylko daje konkretne pieniądze, więc warto na nią głosować.

Ta sama logika pomaga rozwiązać dylemat braku gotówki dla protestujących opiekunów niepełnosprawnych. Realizacja ich żądań byłaby o niebo łatwiejsza, gdyby wprowadzić niewysoki próg dochodowy w programie 500+, wyłączając z niego najbogatszych. Te pieniądze z nawiązką wystarczyłyby dla niepełnosprawnych, ale takie rozwiązanie nie mieści się w logice populizmu rozdawnictwa. Po pierwsze, zmiana naruszyłaby integralność celu wyborczego (ci, którym odebranoby 500+, obróciliby się przeciw rządowi), a po drugie, rodziny niepełnosprawnych tworzą grupę zbyt mało znaczącą w statystyce głosowań, by był sens kupować ich głosy. Na dodatek uległość wobec jednych mogłaby się skończyć roszczeniami innych upośledzonych grup; cóż, idealna sprawiedliwość wyrównawcza – jak pamiętamy z PRL – nie jest możliwa nawet w komunizmie. Zawsze ktoś ma uzasadnione roszczenia.

I na tym właśnie polega ślepa ścieżka tej formy populizmu. Rząd, budując swój cel wyborczy, najpierw rozda, co może, a potem albo ugnie się pod kolejnymi żądaniami i państwo zbankrutuje, albo odda władzę tym, co obiecują lepiej i więcej. Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie jest w stanie obronić się przed tą prawidłowością. Żaden rząd sobie z tym nie poradzi.

Ale jest i druga strona tej formy populizmu, która często jej towarzyszy i na niej żeruje. To populizm łatwej i szybkiej alternatywy, który usiłuje zagospodarować uwagę i głosy przeciwników. Tych ostatnich tworzą nie tylko poszkodowani, wypchnięci poza margines rozdawnictwa rządzących. To również przeciwnicy ideowi, racjonalni krytycy, frustraci i ci, którym brak cierpliwości. Przygnieceni siłą polityczną sprawujących władzę, szukają szybkich i natychmiastowych rozwiązań i w tej pogoni za panaceum dają się zwodzić nowym populistom. A ci nowi, o ile są sprawni i wiarygodni, są w stanie zdobyć poparcie nawet obietnicą gruszek na wierzbie.

W polskiej polityce było ich przez ponad dwie dekady wielu. W aureoli sił spoza systemu do parlamentu wkraczali Andrzej Lepper, Roman Giertych, Janusz Palikot, a ostatnio Paweł Kukiz i Ryszard Petru. Jak daleko od deklaracji do realizacji haseł, pokazały ścieżki ich karier; w większości przypadków po ich formacjach nie zostały nawet zgliszcza. Na tej samej zasadzie można by spytać polityków Kukiz'15, gdzie się podział ich sztandarowy postulat wprowadzenia w Polsce jednomandatowych okręgów wyborczych. A przecież był jedynym fundamentem tożsamości programowej tej partii.

Inna gorzka nauka płynie z antykariery Ryszarda Petru, który nie tyle pogubił się osobiście, ile nie rozumiał, kto i dlaczego na niego głosuje. Nie wiem, jakie będą losy obu inicjatyw, mogę się tylko tego domyślać, ale wiem, jak groźne są oba populizmy, które solidarnie odsuwają wyborców od racjonalnych wyborów na rzecz rzetelnego, poważnego i odpowiedzialnego państwa. Co więcej, obawiam się, że sezon na rozwrzeszczane populizmy znów przed nami.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

O tym, że poparcie dla władzy się kupuje, wiedzieli już Rzymianie, ale faktem jest, iż PiS jako pierwszy po 1989 roku zastosował to na tak szeroką skalę i ubierając w tak zgrabną aksjologię. Zgrabną na tyle, że dziś żaden polski polityk o zdrowych zmysłach nie powie, iż 500+ to szkodliwe rozdawnictwo i polityczny błąd. Mówią to biznesmeni, mówią niektórzy z ekspertów, ale dominująca narracja raczej wspiera ten program jako formę przywracania sprawiedliwości społecznej. Nawet liberałowie tłumaczą, że patologie Trzeciej Rzeczypospolitej wykluczyły pewne grupy z kręgu beneficjentów przemian i trzeba je wesprzeć finansowo (ciekawe, że w tej narracji cel demograficzny prawie nie istnieje).

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie