Wie o tym także Joe Berlinger, który w 30. rocznicę stracenia na krześle elektrycznym Teda Bundy'ego, jednego z najbardziej rozpoznawalnych (także dzięki popkulturze) zbrodniarzy w Stanach Zjednoczonych, zrealizował dwa komplementarne filmy: wyprodukowany przez wspomnianą już platformę (i tam dostępny dla widzów) dokument „Rozmowy z mordercą" oraz fabułę „Podły, zły, okrutny" (na ekranach kin).

W tym drugim Ted Bundy jawi się jako zabójczy przystojniak, mężczyzna uwodzicielski i charyzmatyczny, showman, bez trudu zjednujący sobie zwolenników lub – ściślej rzecz ujmując – fanów, zwłaszcza płci przeciwnej. Film, głównie poprzez sekwencje sądowe oraz relację z byłą dziewczyną bohatera (Lily Collins), skupia się na uroku, jaki zabójca roztacza wokół siebie. Na tym polu historia wypada bardzo dobrze. Spora w tym zasługa Zaca Efrona, odtwórcy głównej roli, niegdyś bożyszcza nastolatek, aktora dziecięcego, który – jak się okazuje – potrafi samodzielnie udźwignąć cały film. Problem jednak w tym, że nikt tu nawet nie próbuje odpowiedzieć na pytanie o motywacje czy genezę tego jakże skrajnego zła.

„Podły, zły, okrutny", reż. Joe Berlinger, dystr. Best Film

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95