Tak kilka lata temu Krystyna Pawłowicz komentowała samobójstwo 14-letniego chłopca, który prześladowany przez szkolnych kolegów za „pedalstwo" odebrał sobie życie. Wydawało mi się wtedy, że po tak podłym komentarzu Krystyna Pawłowicz na zawsze już pozostanie tylko zwykłą posłanką. Zbędnym, ale stałym elementem parlamentarnego folkloru, który musimy znosić, bo prezes Kaczyński lubi dobrze wycelowane chamstwo.
Dzisiaj, kilka lat po tamtej śmierci, wolą Kaczyńskiego Pawłowicz jest sędzią Trybunału Konstytucyjnego, ale walki z dotkniętymi przez los dziećmi nie odpuszcza. Tym razem padło na dziecko ledwie 10-letnie, które nie utożsamia się ze swoją biologiczną płcią, ale dzięki mądrym nauczycielom miało przez chwilę szansę, że otrzyma takie wsparcie, jakiego potrzebuje, żeby poradzić sobie ze swoją innością najlepiej, jak w takich okolicznościach może. Szkoła, w porozumieniu z rodzicami i psychologiem, zgodziła się traktować dziecko zgodnie z płcią, z którą to się identyfikuje, czyli po prostu zwracać się do niego żeńskim imieniem.