Zazwyczaj ktoś rzuca te słowa na kolegium redakcyjnym, gdy inny ktoś narzeka, że zgłaszany temat był już wielokrotnie opisywany. Ale można też to powiedzonko rozumieć nieco inaczej. Kolejne zdarzenia przebiegają przed naszymi oczyma z ogromną szybkością, stają się newsami i trafiają na czołówki dzienników. A potem o nich zapominamy. To okrutne, ale jednego dnia wzrusza nas prawdziwa tragedia, a drugiego przejmujemy się kwestiami mało znaczącymi. Wczoraj do głębi poruszało nas martwe arabskie dziecko na tureckiej plaży, dziś mamy na tapecie arabskie konie zdychające w polskich stadninach. Wczoraj mieliśmy walkę o zakaz zabijania dzieci nienarodzonych, dziś wraca awanturka o Trybunał Konstytucyjny.
Są oczywiście pisma, które żyją w świecie chorobliwych obsesji i potrafią na pierwszej stronie ciągnąć temat Trybunału tygodniami, ale generalnie w zwyczajnej gazecie wydarzenie żyje krótko.
Jeszcze nie tak dawno wszyscy drżeliśmy z niepokoju po zamachach w Brukseli. Politycy wprawdzie uspokajali, że na razie Polsce nic nie grozi, ale przecież już samo to „na razie" brzmiało groźne. Tym bardziej że debatowano, jak zapewnić bezpieczeństwo w czasie zbliżającego się szczytu NATO w Warszawie i czy nie odwołać Światowych Dni Młodzieży, które mają się odbyć z udziałem papieża Franciszka w końcówce lipca tego roku.
Gdy usłyszałem o tym pomyśle, szczerze mu przyklasnąłem. Ale wraz z upływem kolejnych dni i tygodni po zamachach gazety przestały wspominać o zagrożeniu, a więc i o rezygnacji z Dni Młodzieży. Znów poczuliśmy się bezpieczni w naszej chacie z kraja.
Powiedzmy sobie szczerze: takie wydarzenia jak ŚDM to wymarzona okazja dla terrorystów. Polska (i, jak sądzę, większość demokratycznych państw) nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa uczestnikom tego spotkania, jeśli rzeczywiście przyjedzie 2,5 miliona młodych ludzi. Nie da się sprawdzić tożsamości takiej liczby pielgrzymów, nie da się ich wszystkich zrewidować, przejrzeć plecaków ani nawet przepuścić przez bramki wykrywające metal. Nie da się, tym bardziej że Kraków w czasie Światowych Dni Młodzieży będzie przypominał brukselską dzielnicę Molenbeek, goście z całego świata będą mówili różnymi językami i mieli różne kolory skóry, a zatem potencjalnym terrorystom łatwo będzie się wśród nich ukryć. W tej sytuacji zaś nawet najsprawniejsze służby specjalne i najskuteczniejsza policja nie będą w stanie uniemożliwić zamachu.