Dziewięć lat po katastrofie nastoletni chłopcy wskakują sobie hulajnogami na pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej, na co oburza się jedna część społeczeństwa, do której ja się zaliczam, a druga, do której zaliczam pana, wyśmiewa nasze oburzenie. Napisał pan na Twitterze, że chcemy traktować pomniki tak, jak się traktuje je „w Kazachstanie Nazarbajewa", i że dla nas to „pomnik nowej religii państwowej".
Przestrzeń publiczna w centrum miasta nie powinna być przestrzenią „na baczność". To nie powinno być miejsce żałoby, a raczej takie, z którego możemy we względnie swobodny sposób korzystać. Jeśli pomnik smoleński ma tam zostać, to dobrze by było, jakbyśmy go jakoś oswoili, żeby faktycznie stał się pomnikiem wszystkich ofiar katastrofy, a nie tylko pomnikiem partyjnym. Źle, jakby stał się mroczną wersją obelisku z filmu „2001: Odyseja kosmiczna", czymś, co wprowadza złą, tanatyczną energię w centrum miasta. Widziałbym to raczej jako miejsce radości, otoczone zielenią, gdzie bez problemu można sobie usiąść, spotkać się, porozmawiać. Które jest zintegrowane z życiem miasta.