Zło jest tu, tuż za płotem

Siedem panien i trzech kawalerów z „Dekamerona" wyjeżdżało na wieś podczas XIV-wiecznej zarazy. Umilali tam sobie czas opowiadaniem historii. Umiejętność snucia historii dziś już zanikła wśród ludu, ale posłuchać – czy może raczej obejrzeć – to i owszem, chętnych nie brakuje. Tym bardziej że jest okazja. Kina opustoszały, ale serwisy streamingowe biją rekordy. Ludzie zamykają się w czterech ścianach, żeby przeczekać epidemię, i oglądają. Jednak nawet gdy w domu siedzieć trzeba, to nadal nie warto oglądać rzeczy złych, tylko te lepsze. Oto i jedna z nich – wyprodukowana dla stacji HBO 10-odcinkowa ekranizacja powieści Stephena Kinga.

Publikacja: 13.03.2020 17:00

Zło jest tu, tuż za płotem

Foto: materiały prasowe

Zdawać by się mogło, że najlepsze adaptacje prozaik ma już za sobą. Dawno nie było tak dobrych produkcji jak „Lśnienie" czy „Skazani na Shawshank", choć filmów na podstawie jego prozy było mnóstwo. To nie znaczy, że „Outsider" jest wybitny, ale niewątpliwie udany. Nic dziwnego, bo za produkcję odpowiadał Richard Price – współtwórca tak świetnych seriali jak „Długa noc" i „Prawo ulicy", a wspomagał go m.in. znakomity pisarz i scenarzysta Dennis Lehane.




Niby za dużo zdradzać z fabuły nie wolno, bo rozwój akcji i jej zwroty dostarczają w przypadku „Outsidera" wielu wrażeń, dlatego przestrzegam – trochę na własną szkodę – coś tam jednak zdradzić muszę, żeby opowiedzieć, z czym mamy do czynienia. Kto chce oglądać produkcję HBO niczym tabula rasa, niechaj skończy czytać właśnie teraz – to ostatnia szansa.

Zaczyna się jak kryminał i to bardzo rasowy, chwilami wręcz pachnie prześwietnym „Detektywem", potem idzie w stronę „Harry'ego Angela". Jesteśmy w prowincjonalnym miasteczku w stanie Georgia. W lesie dochodzi do morderstwa dziecka – wręcz rytualnego, szalonego i odrażającego. Tożsamość sprawcy wydaje się oczywista. Zostawił bowiem tyle śladów biologicznych i odcisków palców, że wątpliwości nie ma nikt. Mało tego, na własne oczy widzimy, jak w trenera bejsbolu Terry'ego Maitlanda (Jason Bateman) wstępuje jakieś szaleństwo i wychodzi z lasu od stóp do głów uwalany krwią. Aresztowania dokonuje Ralph Anderson (Ben Mendelsohn), detektyw, który sam przeżył stratę dziecka. Problem w tym, że obrońca Maitlanda (Bill Camp) znajduje równie niepodważalne dowody wskazujące, że jego klient był tragicznego dnia w innym mieście.

Sobowtór, bilokacja? A może twórcy serialu z nami grają, zwodząc nas i piętrząc wątpliwości? Sytuacja nieco się wyjaśni, gdy przypomnimy sobie, że autorem pierwowzoru jest King – zatem rozwiązanie nadprzyrodzone też nie będzie wykluczone. Przejście od thrillera do horroru z początku dokonuje się subtelnie – potem już trzeba się pogodzić z konwencją.

Największą zaletą „Outsidera" jest jego obyczajowa strona, a nie byłoby to możliwe bez znakomitej obsady. Sepleniący Ben Mendelsohn w roli głównej i pełna ciepła Mare Winningham jako jego żona, misiowaty Bill Camp zajadający skrzydełka, zwalisty i niezdarny Derek Cecil jako były policjant, a także wąsaty Jeremy Bobb jako prywatny detektyw – wszyscy są tak zwyczajni, że mamy wrażenie, iż historia rozgrywa się za płotem. Dzięki temu horror, który się tam wydarza, jest jeszcze bardziej przerażający. Wśród nich jedna postać jest niezwykła – czarnoskóra Holly Gibney (Cynthia Erivo). Ona także jest detektywem, z tym że jej wiedza powszechna jest tak przepastna jak Wikipedia – zna wyniki wszystkich meczów bejsbolowych w historii, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Holly niczym medium będzie przewodzić grupie śledczej, która zmierzy się ze złem w czystej postaci.

Na papierze brzmi to wszystko jak gatunkowy standard i faktycznie po pierwszych zwrotach akcji i zaskakującym odkryciu nadprzyrodzonych kart samo zakończenie jest dość przewidywalne. Nie na tym jednak polega sztuka opowiadania, by zawsze odbiorcę zaskakiwać. Jak w „Dekameronie" – opowiada się nie tylko dla puenty, morału czy katharsis. Celem opowiadania historii, być może najważniejszym, jest to, żeby ludzie po prostu chcieli słuchać. Albo oglądać.

Zdawać by się mogło, że najlepsze adaptacje prozaik ma już za sobą. Dawno nie było tak dobrych produkcji jak „Lśnienie" czy „Skazani na Shawshank", choć filmów na podstawie jego prozy było mnóstwo. To nie znaczy, że „Outsider" jest wybitny, ale niewątpliwie udany. Nic dziwnego, bo za produkcję odpowiadał Richard Price – współtwórca tak świetnych seriali jak „Długa noc" i „Prawo ulicy", a wspomagał go m.in. znakomity pisarz i scenarzysta Dennis Lehane.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Inwazja chwastów Stalina
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Elon Musk na Wielkanoc
Plus Minus
Kobiety i walec historii
Plus Minus
Piotr Zaremba: Reedukowanie Polaków czas zacząć