Niestety, napisana przez producenta Joshuę Longa opowieść science fiction o Polsce Anno Domini 2003 nie jest ani ciekawym polskim serialem, który mógłby zaintrygować amerykańskiego widza, ani nie jest widowiskowym produktem amerykańskiego przemysłu filmowego, zdolnym zainteresować Polaków. Powstała dziwna hybryda postrzegania polskiej historii, zniekształcona perspektywą amerykańskiej kultury, ostatecznie trafiająca w próżnię.
Fabuła wygląda następująco: komunizm w Polsce się nie skończył, tylko pod wpływem serii zamachów terrorystycznych w 1983 r. ewoluował w system podobny do chińskiego. Władza stawia na nowe technologie, pozwala na prowadzenie biznesu, a jedyne czego pilnuje, to sfery kultury, której kontrola ma gwarantować społeczną stabilność. W wizji Polski z roku 2003, do którego przenosi nas akcja serialu, nasz kraj miejscami jest rozwinięty lepiej niż w rzeczywistości roku 2019. A już z pewnością odgrywa politycznie ważniejszą rolę w regionie i stoi wyżej w gospodarczym łańcuchu. Posiada arsenał nuklearny, a produkowane nad Wisłą wysokotechnologiczne ekrany smartfonów wysyłane są na eksport do Stanów Zjednoczonych. Co poniektórzy mogliby wzdychać do takiego scenariusza polskiej historii.