Historia grupy celebrytów dopuszczonych poza kolejką do szczepionek w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym przypomina o starej prawdzie formułowanej już kiedyś przeze mnie. Nawet kiedy PiS będzie dołował, „pomoże mu" społeczne zaplecze opozycji.
Można twierdzić, że głównym winnym afery jest sam rektor WUM, że aktorzy padli ofiarą własnej naiwności (niektórzy chyba rzeczywiście). Ale już kanonada takich wypróbowanych w bojach agitatorów jak Tomasz Lis, Mariusz Szczygieł, Ireneusz Krzemiński czy autorzy listu otwartego, jaki ukazał się w „Gazecie Wyborczej", pokazuje starą prawdą: oni są niereformowalni. Ich niczym niepotwierdzona teza o istnieniu jakiejś akcji „ambasadorów szczepień" zdaje się przekonywać jedynie ludzi korzystających z jednej bańki informacyjnej i nie wychylających się poza nią. Jest ich sporo, ale chyba nie tylu, aby wygrywać wybory.