Niebezpieczna mijanka opozycji

Przez cztery lata Grzegorz Schetyna budował swoją pozycję hegemona opozycji. Czy jest ona teraz zagrożona?

Aktualizacja: 16.09.2019 06:13 Publikacja: 15.09.2019 00:01

Niebezpieczna mijanka opozycji

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Wybory do Sejmu 13 października bywają nazywane – głównie przez polityków i publicystów związanych z opozycją – najważniejszymi od 1989 r. To jeden z elementów mobilizacji własnego elektoratu. Ale te wybory mają jeszcze jedną stawkę: pokażą, czy pracowicie budowana dominacja PO i Grzegorza Schetyny po stronie opozycji utrzyma się, czy też zachwieje. Tym byłaby tzw. mijanka, czyli potencjalne przecięcie się poparcia dla Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. W najnowszym sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej" różnica wynosi 9,6 pkt proc. To dużo, ale walkę o ten sam elektorat wymusza struktura polskiej sceny politycznej.

Skazani na ten sam elektorat

To nie jest nowy pomysł, by jedna partia (pod tą czy inną nazwą) sięgała tylko do wyborców młodych, do progresywnych – słowem tam, gdzie dostępu nie ma Platforma, która miałaby być bardziej konserwatywną partią środka, a po prawej stronie miałaby ewentualnie jeszcze bardziej konserwatywne PSL. Nie ma jednak na to szans ze względu na brak statystycznie istotnych przepływów wyborców z obozu rządzącego do opozycji.

To sprawia, że Lewica i Koalicja Obywatelska są skazane na walkę o ten sam elektorat, o ten sam fragment tortu. O tych samych wyborców, którzy przez lata dominacji PO przechodzili do partii wtedy rządzącej z partii na lewicy, jak SLD. Koncepcja skrzydeł Donalda Tuska zakładała przecież, że jedno z nich będzie lewicowe (symboliczny był transfer Bartosza Arłukowicza). Później zaczęło być coraz bardziej widoczne pozycjonowanie PO, na osi np. takich tematów jak in vitro, jako partii o coraz wyraźniejszym skręcie w ówczesną lewą stronę. Teraz KO określa się jako formacja walcząca o „normalsów", ale jest podatna na uderzenie z lewej flanki.

Cztery lata w opozycji to dla Grzegorza Schetyny czas budowania i umacniania swojej pozycji. Lider PO jako zręczny polityk z ogromnym doświadczeniem potrafi czekać. Jednocześnie wzmacniał swoją rolę wewnątrz PO. Słabły natomiast kolejne byty, które media uznawały za podmioty mogące dominować na opozycji: KOD, Nowoczesna. Wydawało się, że nawet jeśli nie uda się pokonać PiS, a cała opozycja nie idzie do sejmowych wyborów zjednoczona pod sztandarem Platformy, to i tak lider PO i jego partia zachowają „pakiet kontrolny" na lata 2019–2023.

Hasło „mijanka" pojawia się na politycznym Twitterze za każdym razem, gdy kolejny sondaż pokazuje poparcie dla Koalicji Obywatelskiej w okolicy 22–25 proc., a Lewica umacnia swoją pozycję. Wystawienie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jako kandydatki na premiera miało być ruchem, który utrudni przepływy elektoratu z KO do Lewicy. Zwłaszcza że ubiegłotygodniowa konwencja, na której Kidawa-Błońska wystąpiła jako kandydatka na premiera i przedstawiła program KO, była tą, na której dominującą rolę odgrywały kobiety. To elektorat, który może zadecydować o przyszłym układzie sił. Zwłaszcza, że Lewica umiejętnie zbudowała przesłanie o „trzech pokoleniach" na swoim pokładzie, co zmieniło postrzeganie w oczach wyborców każdej z jej części składowych (SLD, Razem, Wiosna).

Mijanka i spadek KO na trzecie miejsce – zwłaszcza gdyby taki wynik utrzymał się 13 października – mógłby zwiastować początek nowego podziału na polskiej scenie politycznej. Ale przede wszystkim rozsypałby się plan Grzegorza Schetyny utrzymania pozycji na kolejne lata. I to na sam koniec.

Kaczyński też boi się Lewicy

Co na to wszystko PiS? W trakcie sobotniej konwencji w Lublinie mówiono bardzo wiele o Platformie, ale nic o Lewicy. Dużo za to o budowie „polskiego państwa dobrobytu". Liderzy Lewicy uznali postulaty na konwencji za wyzwanie. „Konwencja PiS-u pokazała, kogo Kaczyński się boi. On już wie, że silna Lewica to dla niego śmiertelne zagrożenie" – napisał Adrian Zandberg.

Kaczyński w swoim przemówieniu wspomniał też o strajku w Ożarowie. Zandberg przypomniał, że wówczas, kiedy on pomagał protestującym, Kaczyński mówił o twardym kapitalizmie. To próbka tego, jak może wyglądać polityka i polityczny spór, jeśli do mijanki Lewicy z Koalicją Obywatelską rzeczywiście dojdzie.

Wybory do Sejmu 13 października bywają nazywane – głównie przez polityków i publicystów związanych z opozycją – najważniejszymi od 1989 r. To jeden z elementów mobilizacji własnego elektoratu. Ale te wybory mają jeszcze jedną stawkę: pokażą, czy pracowicie budowana dominacja PO i Grzegorza Schetyny po stronie opozycji utrzyma się, czy też zachwieje. Tym byłaby tzw. mijanka, czyli potencjalne przecięcie się poparcia dla Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. W najnowszym sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej" różnica wynosi 9,6 pkt proc. To dużo, ale walkę o ten sam elektorat wymusza struktura polskiej sceny politycznej.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów