Zrobiłem kilka wyborczych testów i quizów. W każdym wyszło mi co innego. Raz Konfederacja, raz PiS, innym razem PSL. Na drugich miejscach pod względem zgodności też było różnie: a to Konfederacja, a to PO, a to PSL albo PiS. Jednym słowem – wiele się nie dowiedziałem.
A jednak jakiś wniosek mogłem z tych testów wyciągnąć. Jako że pokazują one na ogół procentową zbieżność udzielanych odpowiedzi z poglądami deklarowanymi przez dane ugrupowanie, dowiedziałem się, że moje poglądy pokrywają się z programem partii będącej na liście jako pierwsza najwyżej w nieco ponad 70 procentach.
Oczywiście, to wszystko tylko zabawa, ankiety zaś nawet w przypadku kultowego „Latarnika wyborczego” zostały skonstruowane momentami bardzo niezręcznie. Jak na przykład odpowiedzieć na pytanie, czy Polska powinna „jak najszybciej” zrezygnować z węgla, gdy ma się do dyspozycji tylko „tak”, „nie” i „nie mam zdania”? W komplecie powinna być jeszcze przynajmniej odpowiedź „to zależy”.
Wyborcy za i przeciw
Mimo to niski poziom zgodności z partiami, będącymi według różnych testów najbliżej moich preferencji, pokazuje, że podobni do mnie respondenci głosowaliby z motywacją głównie negatywną. Niby nic nowego, ale to przecież istotny parametr, mierzący życie polityczne: u jak wielu wyborców ważniejsza jest motywacja negatywna – głosowanie przeciwko, bez przekonania, że oddaje się głos na partię faktycznie bliską naszym poglądom – niż pozytywna, czyli głosowanie przede wszystkim za danym programem. Stawiałbym tezę, że wyraźna przewaga tych pierwszych nad drugimi sygnalizuje problemy z systemem politycznym. Być może sytuację pod tym względem zbada po wyborach jakiś ośrodek demoskopijny. Tymczasem zakładałbym, że nie jest dziś z tym w Polsce tak źle. Zapewne zdecydowana większość głosujących na partię rządzącą będzie oddawać głos w większym stopniu „za”, a w mniejszym „przeciw”. Bardziej „za” niż „przeciw” mogą też być wyborcy Konfederacji, może także wyborcy Lewicy. Zakładałbym, że najwięcej negatywnych wyborców przyciągnie Platforma Obywatelska, co jest jej problemem, gdyż tacy wyborcy nie są trwałym i wiernym elektoratem. Wygląda jednak na to, że ich właśnie chce partia Schetyny łowić i mobilizować, bo jeśli fatalny spot ze „zwykłą polską rodziną” miał w ogóle jakichś przemyślanych adresatów (w co można wątpić), to zapewne najszybciej znaleźliby się tacy właśnie w grupie rozważającej głosowanie przede wszystkim przeciw PiS.
To każe postawić pytanie, gdzie na polityczno-wyborczej mapie są białe plamy. Wyborcy o jakich poglądach nie mają czego szukać w głównym nurcie polskiej polityki? Jakiego typu wątki zostały zmarginalizowane lub całkiem zniknęły?