Czy "normalsi" wpłyną na wynik wyborów?

Nie chcą angażować się w lewicowy i prawicowy populizm. Mogą wpłynąć na wynik wyborów. Pytanie: w którą stronę?

Aktualizacja: 05.09.2019 06:14 Publikacja: 04.09.2019 06:50

Czy "normalsi" wpłyną na wynik wyborów?

Foto: stock.adobe.com

Nie interesujesz się polityką, ale czujesz, że w twoim kraju mimo dobrej sytuacji jest coś nie tak? Nie lubisz skrajności prawicowych ani lewicowych? Irytują cię spory światopoglądowe i nie wiesz, czy będziesz głosować? Jeśli tak, to być może należysz do grupy normalsów – grupy wyborców, po którą chciałaby sięgnąć opozycja, a konkretnie – Koalicja Obywatelska. Jej politycy mówią, że budują „szerokie centrum", które ma swoje skrzydła, ale koncentruje się na sprawach ważnych dla Polaków, jak służba zdrowia, edukacja czy drożejąca żywność.

Termin „normals" pojawił się całkiem niedawno w tekście Agaty Bielik-Robson w „Gazecie Wyborczej". Jej zdaniem normals ma konserwatywno-liberalne poglądy i nie chce angażować się w wojnę kulturową, którą proponuje lewa i prawa strona, a konkretniej – lewicowy i prawicowy populizm. To istotne, bo uformowanie się bloku Lewicy sprawia, że możliwe jest nawigowanie między podziałem lewica – prawica.

Puszczanie oka ?do centrum

Strategia KO zaczęła być widoczna np. po wydarzeniach w Białymstoku. Na konferencji prasowej lider PO Grzegorz Schetyna stwierdził, że Koalicja nie będzie uczestniczyć w organizowanym przez Lewicę marszu przeciwko przemocy. – Nie będziemy wpisywać się w grę i scenariusz przygotowany na Nowogrodzkiej – powiedział wtedy Schetyna. I dodał, że tematy tego typu odciągają uwagę np. od kłopotów służby zdrowia i tak dalej. To jest credo KO na kampanię: obsadzić się jako formacja dla normalsów, którzy nie chcą – jak zauważyła Bielik-Robson – wojny kulturowej. Umieścić, na płaszczyźnie światopoglądowej, PiS i Lewicę w niszach nieakceptowalnych dla centrum, a samemu o to centrum zawalczyć. Nie przez przypadek chyba w ubiegłym tygodniu okazało się, że warszawski ratusz nie będzie finansował realizacji karty LGBT. To niejedyny taki przypadek . W ubiegłym tygodniu Grzegorz Schetyna delikatnie odciął się od listu byłych ambasadorów, którzy apelowali do Donalda Trumpa, by nie przyjeżdżał do Polski.

W 2011 roku też chodziło o normalsów. Wtedy PO przygotowała klip „Oni pójdą na wybory", w którym pokazano kiboli i demonstrujących pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu ludzi. Wtedy normalsów udało się zmobilizować.

PO będzie miała jednak problemy z gładkim przejściem do takiego przesłania. Po pierwsze, to jeden z jej czołowych polityków – Rafał Trzaskowski – wiosną podpisał kartę LGBT+. Wtedy może to była taktyka obliczona na związanie na tym polu Biedronia, ale pozostawiła ślady. Trudno się przekonuje, że jest się „szerokim centrum" z taką historią. Zwłaszcza że PiS będzie dbało o to, by normalsi nie głosowali na PO, tylko na nich. Jako na partię wiarygodną społecznie i broniącą światopoglądowego status quo. Ale KO może mieć kłopot także dlatego, że w centrum działa też PSL i Koalicja Polska. Władysław Kosiniak-Kamysz konsekwentnie od lat buduje przesłanie o tym, że trzeba zakończyć wojnę polsko-polską. PSL zawsze było „pomiędzy" i chadeckim przesłaniem (skierowanym też do przedsiębiorców, ludzi pracy itd.) o normalsów może walczyć. Zwłaszcza tych spoza dużych miast. Kosiniak-Kamysz bagażu takiego jak karta LGBT nie ma, chociaż PiS nie ustaje w wysiłkach, by sklejać ludowców z Platformą.

Na Nowogrodzkiej ?mają problem

Normalsi, jeśli się zmobilizują i pójdą na wybory, mogą zmienić ich trajektorię. Relatywnie dobre notowania PiS mogą uśpić czujność i mobilizację niektórych ich zwolenników. Zwłaszcza poza dużymi miastami. Wtedy niewiele trzeba, by obóz rządzący znalazł się na granicy samodzielnej większości lub poza nią.

Scenariusz, w którym normalsi głosują na KO, a wyborcy prawicy – np. ze ściany wschodniej – nie idą do urn, to scenariusz, który musi budzić niepokój na Nowogrodzkiej. Dlatego PiS musi albo doprowadzić do ich demobilizacji, albo częściowo przejąć. To ostatnie może być bardzo trudne – przynajmniej w znaczącej wyborczo liczbie. Demobilizacja wielkomiejskich normalsów oznacza spokojną kampanię. Ale im mniej takich spraw jak LGBT, tym z kolei trudniejsza mobilizacja prowincji. Wtedy PiS pozostają już tylko argumenty socjalne. To paradoks, z którym musi zmierzyć się Nowogrodzka.

Nie interesujesz się polityką, ale czujesz, że w twoim kraju mimo dobrej sytuacji jest coś nie tak? Nie lubisz skrajności prawicowych ani lewicowych? Irytują cię spory światopoglądowe i nie wiesz, czy będziesz głosować? Jeśli tak, to być może należysz do grupy normalsów – grupy wyborców, po którą chciałaby sięgnąć opozycja, a konkretnie – Koalicja Obywatelska. Jej politycy mówią, że budują „szerokie centrum", które ma swoje skrzydła, ale koncentruje się na sprawach ważnych dla Polaków, jak służba zdrowia, edukacja czy drożejąca żywność.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów