Tydzień temu polskie kluby wygrały. Dla Piasta Gliwice i Lechii Gdańsk były to pierwsze zwycięstwa w Europie. Mimo to awans kompletu przedstawicieli ekstraklasy do trzeciej rundy wcale nie jest przesądzony. Wprost przeciwnie, wyjazdowe rewanże będą wyzwaniem, gdyż Piast, Lechia i Legia wygrywały tylko jedną bramką.
Najlepszą szansę, by na rewanż jechać z większą zaliczką, miała ekipa Piotra Stokowca. W ostatniej minucie Artur Sobiech trafił jednak w poprzeczkę. Kibice byliby z pewnością spokojniejsi przed meczem z Broendby IF w Kopenhadze, gdyby tydzień temu piłka poleciała kilkadziesiąt centymetrów niżej. W Gdańsku to gospodarze byli zespołem lepszym i dało się nawet słyszeć opinie, że był to najlepszy mecz Lechii prowadzonej przez Stokowca.
Lechia zagra swój czwarty w historii klubu mecz w europejskich pucharach. Poprzedni wyjazd zakończył się wyjątkowo dotkliwą porażką 0:7 z Juventusem. Było to we wrześniu 1983 roku, a bramki ówczesnemu beniaminkowi drugiej ligi (Lechia grała w Pucharze Zdobywców Pucharów) strzelali Michel Platini (dwie), Paolo Rossi (jedną) i aż cztery Domenico Penzo.
Piłkarze Lechii jechali wtedy do Włoch niemal jak na wycieczkę – najważniejszym punktem wyprawy była audiencja u papieża Jana Pawła II i zwiedzanie, a mecz z Juve tylko dodatkiem.
Dziś oczywiście taka porażka nie wchodzi w grę. Jeśli można powiedzieć, że jakiś polski klub z czegokolwiek słynie i na tle reszty ekstraklasy się wyróżnia, to Lechia Stokowca, która naprawdę potrafi bronić.