Robert Lewandowski strzelił 10 goli w pierwszych sześciu meczach ligowych, do tego dołożył bramkę w Pucharze Niemiec i kolejną w Lidze Mistrzów. 31-letni napastnik ma 12 goli i w topowych europejskich rozgrywkach nie ma sobie równych.

We Włoszech jedno trafienie mniej ma Andrea Belotti z Torino, dwie bramki mniej zdobył Sergio Aguero z Manchesteru City. Lewandowski już do Premier League raczej nie przejdzie.

Gdy był w najlepszym momencie na wielki transfer (odpowiedni wiek i forma) uparli się szefowie Bayernu i postanowili, że za żadną cenę go nie puszczą. Niezależnie czy to do Realu Madryt (o którym marzył sam piłkarz) czy na Wyspy (skąd miał oferty). Jutro jednak Lewandowski zagra na nowym stadionie Tottenhamu - finalisty poprzedniej edycji Ligi Mistrzów.

Będzie miał okazję zmierzyć się w bezpośrednim pojedynku z napastnikiem Kogutów - Harry Kane’m. Anglik bywa często porównywany właśnie do Lewandowskiego. Podobnie jak Polak umie się cofnąć do drugiej linii, zainicjować akcję ofensywną. Obaj jednak słyną przede wszystkim z wykańczania akcji i skuteczności. Po poprzednim sezonie Kane w zasadzie stał się następcą Lewandowskiego na pozycji „wirtualnego napastnika Realu”. Bo kiedy jasne się stało, że kapitan reprezentacji Polski już na Santiago Bernabeu nie trafi, coraz częściej do przeprowadzki do stolicy Hiszpanii przymierzany jest atakujący Tottenhamu.

Jutro w Lidze Mistrzów zagrają także pozostali Polacy w tych rozgrywkach. Wojciech Szczęsny i jego Juventus zmierzą się z Bayerem Leverkusen. Rozgrywający jak dotąd sezon życia Grzegorz Krychowiak i Lokomotiw Moskwa grają z Atletico Madryt, natomiast najtrudniejsze zadanie czeka Damiana Kądziora i Dinamo Zagrzeb prowadzone przez byłego renera Lecha Poznań Nenada Bjelicę. Mistrz Chorwacji jedzie do Manchesteru, gdzie na Etihad zmierzy się z mistrzem Anglii, faworytem Ligi Mistrzów, drużyną Pepa Guardioli - Manchesterem City.