Jesteście jednym z największych startupów na świecie. Mimo że wartość firmy jest szacowana na ok. 38 mld dol., ciągle określacie się jako startup. Skąd taki sukces?
To proste. Konsekwentnie rozwijaliśmy produkt, który odpowiadał na potrzeby konsumentów, w naszym przypadku pełnoletnich palaczy. 70 proc. palaczy deklaruje, że chce rzucić nałóg, większości się nie udaje. Kiedy mają produkt alternatywę, są gotowi rozważyć jego użycie. Z takiego założenia wychodziliśmy. Po wielu latach badań stworzyliśmy, jak sądzę, taką prawdziwą alternatywę. Bardzo prostą w obsłudze dla użytkowników. Ważne jest też to, że kiedy startowaliśmy z naszymi pracami w 2005 roku, na rynku nie było jeszcze niczego podobnego.
W Polsce duży problem związany ze startupami dotyczy tego, że nie mają pojęcia o potencjalnym rynku, o klientach. Czy wy przeprowadziliście badania rynku?
To podstawowa zasada – zrozumieć klientów. W naszym przypadku to ja i mój wspólnik byliśmy pierwszymi konsumentami. Po części szukaliśmy po prostu rozwiązania dla siebie. Ale też rozmawialiśmy z wieloma palaczami. Dostaliśmy mnóstwo cennych uwag, dotyczących nie tylko samych nazwijmy to wrażeń, ale również funkcjonalności produktu. Obserwowaliśmy, jak palacze reagują na nasze prototypy. To były rozbudowane obserwacje, zabrały nam mnóstwo czasu.
Prace nad produktem trwały aż 10 lat. Dlaczego tak długo?